Otworzyłam oczy i nauczona poprzednim doświadczeniem, szybko spojrzałam na swoje ciało. Byłam ubrana we wczorajsze ciuchy, więc odetchnęłam z ulgą. Niestety tym razem nie obyło się bez potwornego bólu głowy i... mdłości. Jakoś stłumiłam to nieprzyjemne uczucie i rozejrzałam po pomieszczeniu. Leżałam na jakimś łóżku, a przytulony do mojego brzucha spał Axl. Reszty nie było, pewnie leżą gdzieś w innym pokoju. Po chwili poczułam jak coś wywraca się w moim żołądku do góry nogami i wiedziałam, że jak najszybciej muszę znaleźć łazienkę. Na szczęście po ostatniej imprezie tutaj pamiętałam gdzie ona jest, więc nie bawiąc się w delikatność zepchnęłam Rose'a z mojego ciała, na co zareagował otworzeniem oczu i głośnym przekleństwem. Ale nie miałam czasu mu nic tłumaczyć. Pobiegłam do znajomych drzwi i nawet ich nie zamykając uklękłam przed muszlą klozetową i zwróciłam wszystko, co wczoraj jadłam oraz piłam. Kiedy już opróżniłam swój żołądek przepłukałam usta wodą i zauważyłam Rudego opierającego się o futrynę z cwaniackim uśmieszkiem.
- Trochę się wczoraj przegięło, co? - zapytał nie próbując ukryć śmiechu.
- Spierdalaj. - mruknęłam tylko i wyminęłam go wychodząc z łazienki. Axl zaśmiał się tylko jeszcze bardziej i chwytając mnie w talii przyciągnął do siebie. Podniosłam na niego wzrok i utkwiłam go w zielonych tęczówkach wokalisty.
- Nie bulwersuj się, bo złość piękności szkodzi. - powiedział i pstryknął mnie w nos, który odruchowo zmarszczyłam.
- No to widzę, że często się musisz wkurzać. - prychnęłam. Rudy pokręcił głową ze słowami "oj Di, doigrasz się kiedyś" i wpił w moje usta. Zachłannie oddawałam pocałunki, aż nie szturchnął nas toczący się do łazienki Steven. Podejrzewam, że nawet nie zauważył, iż tam stoimy. Kiedy Adler opuścił spodnie i zaczął się załatwiać, skrzywiłam się i odeszłam stamtąd. Skierowałam się do kuchni i usiadłam na krześle kładąc głowę na stole. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się również Axl, który położył obok mnie butelkę wody i tabletkę na ból głowy. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i połknęłam lek popijając go mineralną.
- Chyba będę się zbierać. Muszę iść do pracy. - mruknęłam wyrzucając pusty plastik do kosza.
- Nie możesz zostać? - wlepił we mnie oczekujące spojrzenie.
- Niestety nie, kochanie. Za coś trzeba żyć. - powiedziałam i żegnając go krótkim pocałunkiem, wyszłam z HellHouse'a.
Wyciągając paczkę Marlboro z kieszeni ramoneski, wyszłam na ulice Los Angeles. Odpaliłam papierosa i szybkim krokiem starałam się pokonać odległość dzielącą mnie od mojego mieszkania. Na szczęście nie miałam daleko i droga zajęła mi jakieś 15 minut. Nie miałam pojęcia, która jest godzina, bo Gunsi nie posiadali czegoś takiego, jak prawidłowo działający zegarek, więc wbiegłam szybko do domu. Zrzuciłam z siebie kurtkę i rzuciłam okiem na odmierzacz czasu wiszący w kuchni. Była 11:24. Mały poślizg, ale jakoś nigdy nie miałam unormowanego czasu pracy. Można by powiedzieć, że przychodziłam i wychodziłam kiedy tylko chciałam. Wskoczyłam pod prysznic i odkręciłam kurek z zimną wodą, żeby już ostatecznie pozbyć się kaca. Trochę pomogło, więc wyszłam i owinęłam się puchatym ręcznikiem. Nucąc "Under My Thumb" Stonesów ubrałam się i umalowałam. Następnie zjadłam coś na szybko i wyszłam do klubu. Wydawało mi się, że na ulicy minęłam się z Sebastianem, ale nie jestem pewna czy to był on, bo chłopak nawet mnie nie zauważył. Wzruszyłam więc tylko ramionami i zapaliłam papierosa, który wypadł mi z ręki. Zaklęłam siarczyście i schyliłam się, żeby go podnieść. Niestety kiedy spadł na chodnik zgasł, więc włożyłam go z powrotem do paczki, bo stałam już pod drzwiami Rainbow.
- Cześć Jerry. - przywitałam się z ochroniarzem stojącym przy wejściu.
- Cześć Diano. - odpowiedział jakoś tak oficjalnie. Zawsze witał mnie z uśmiechem, czasem nawet opowiedział jakiś żart, a dzisiaj nic. Zdziwiłam się, ale nie wypytywałam. Może facet ma gorszy dzień.
Popchnęłam duże drzwi i znalazłam się w środku klubu. Jak zawsze panował tu zaduch i unosił się zapach dymu papierosowego i alkoholu. Zrobiłam jeszcze kilka kroków i usiadłam przy barze rzucając torbę na blat.
- Di, szef powiedział, że jak się pojawisz to masz do niego natychmiast przyjść. - zakomunikowała mi Chloe czyszcząc ściereczką wysoką szklankę. Skrzywiłam się, bo nie lubię przebywać z tym oblechem sam na sam. Ale w końcu to mój szef, więc wypuściłam głośno powietrze z ust i zeskoczyłam ze stołka biorąc z blatu torbę i dziękując koleżance za informację, poszłam w stronę gabinetu szefa.Po chwili już pukałam do drzwi z przyklejoną tabliczką "Daniel Warner". Kiedy usłyszałam stłumione "proszę", nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Szef siedział za biurkiem i gdy tylko mnie zobaczył jego twarz wykrzywił uśmiech, który wydał mi się co najmniej dziwny.
- Proszę, proszę kto zawitał do pracy. - odezwał się tym swoim obleśnym głosem, na którego sam dźwięk czułam obrzydzenie. - Siadaj. - tym razem rozkazał mi to ostrym tonem, więc spełniłam polecenie. Szybko jednak na jego twarzy znowu pojawił się ten krzywy uśmiech. Ja nadal milczałam i rozglądałam się po pomieszczeniu co jakiś czas tylko zaszczycając go wzrokiem.
- Wiem, co się wczoraj wydarzyło i nie mam zamiaru tolerować takich rzeczy! Nie u mnie w klubie! - podniósł głos a ja spojrzałam na niego hardo.
- A niby co się takiego stało? - zapytałam odważnie i nieco arogancko. Daniel poczerwieniał na twarzy i wziął głęboki wdech.
- Posłuchaj! Zawsze przymykałem oko na Twoje imprezowanie z zespołami, bo najczęściej przynosiło to zysk klubowi. Ale upijania się do nieprzytomności i ćpania z nimi tolerować nie będę! Jesteś tu pracownikiem, więc nie będziesz przynosiła takiej reklamy Rainbow! - teraz to już sapał.
- Ale jak mam to rozumieć? - zapytałam cicho. Przecież jak mnie teraz wywali, wyląduję na ulicy.
- A tak, że już tu nie pracujesz! Możesz zabierać swoje rzeczy! - wstał i pokazał mi ręką drzwi. Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Oznaczało to dla mnie tylko jedno: brak mieszkania, bo nie będę miała skąd wziąć na nie pieniądze i brak jedzenia, bo nie będę miała, za co go kupić.
- Ale jak to? Wywalasz mnie? Tak po prostu? Na zbity pysk? Przecież kurwa wiesz, że nie będę miała za co żyć! Gdzie pójdę co?! Raz mi się zdarzyło takie coś! Raz! I już nie mam pracy?! - również wstałam i podniosłam głos. Nie mogłam sobie pozwolić na utratę roboty.
Na twarzy Daniela pojawił się szeroki uśmiech.
- No wiesz... Zawsze możesz odkupić swoje winy.... - spojrzał na mnie znacząco, a ja zaczęłam się domyślać o co mu chodzi.
- To znaczy? - zapytałam naiwnie, chociaż i tak prawdopodobnie znałam odpowiedź.
- Jak bardzo chcesz tej pracy? - czyżby wiedział, jak bardzo nie mogę jej stracić?
- Jestem w stanie zrobić wszystko.
- Wszystko? - nonszalancko uniósł brwi. - W takim razie nie powinno być dla Ciebie problemem obciągnięcie mi. W końcu przeleciało Cię już chyba pół Los Angeles. - Warner zarechotał głaszcząc się po swoim spoconym policzku.
Chyba się przesłyszałam.
- Co kurwa? Jak śmiesz? Ty wstrętny, obleśny i tłusty chamie! Prędzej umrę niż w ogóle Cię dotknę Ty karykaturo faceta! - uniosłam się i skierowałam do drzwi.
- Nie zapominaj, że bez tej pracy nie będziesz miała za co żyć! Ja Ci tylko proponuję prosty i uczciwy układ! - krzyczał, ale już go nie słuchałam, bo szarpnęłam klamkę i jak najszybciej wyszłam z gabinetu. Zapewne już wszyscy pracownicy wiedzą, co się działo, bo ich wzrok mówił wszystko. Ale nie w dawałam się w żadne dyskusje, tylko od razu podeszłam do drzwi i wyszłam z klubu.
Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, rozpłakałam się. Nie wiedziałam, co mam teraz ze sobą zrobić. Mieszkanie zostanie mi wymówione, bo właścicielka i tak mnie nie lubi, a na dodatek nie będę miała forsy, żeby jej zapłacić. Nie mam żadnego wyższego wykształcenia, więc i pracy raczej mało do wyboru. Totalna masakra. Stałam tak nie wiem ile czasu i ryczałam, aż poczułam czyjeś silne ramiona oplatające moje ciało. Podniosłam do góry wzrok i ledwo co dostrzegłam przez łzy, że to Axl.
- Hej, Maleńka, co się stało? No nie płacz już! - przytulał mnie, aż się trochę nie uspokoiłam.
- Wła-śnie.. stra-straciłam pracę... - wydukałam i wzięłam głęboki wdech, żeby się trochę uspokoić. Pomogło. Teraz już mogłam spokojnie z nim porozmawiać.
- Ale jak to? Dlaczego? - zapytał odsuwając mnie na długość ramion i nieco się schylając, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Przez wczorajszą imprezę. Kurwa! Co prawda mogłam ją odzyskać, ale ten skurwiel chciał, żebym mu obciągnęła! - moja złość na byłego szefa wróciła.
- Że co kurwa chciał?! Zajebię gnoja! - moje wkurwienie było niczym w porównaniu z tym Axla. Złość aż z niego kipiała. Nawet nie wiem kiedy, Rose po prostu wbiegł do klubu. Gdy tylko się zorientowałam pognałam za nim, jednak on i tak zdążył już uderzyć i zwyzywać Daniela. Bałam się, że coś mu zrobi poważniejszego, więc jak najszybciej go stamtąd wyciągnęłam. Stawiał duży opór, ale jakoś mi się udało i skończyło się na złamanym nosie i pękniętej wardze mojego byłego szefa. Miałam tylko nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy zaskarżanie o to wokalisty. Nie chcę, żeby miał przeze mnie kłopoty. Nie jestem tego warta.
- Przestań! Jesteś warta wszystkiego! I nigdy nie waż się myśleć inaczej! - zagrzmiał gdy mu o tym powiedziałam i delikatnie ucałował moje wargi. - A teraz chodź, zabieram Cię do nas. Tam coś wymyślimy. - objął mnie ramieniem, a ja pokiwałam głową nic nie mówiąc.
Po kilku minutach byliśmy już w HellHousie. Axl otworzył drzwi, a następnie mnie w nich przepuścił. Weszłam do środka i poczułam jak wokalista splata palce naszych dłoni i ciągnie mnie do salonu. W pokoju znajdowała się reszta zespołu, która wygłupiała się jedząc popcorn.
- Ej ciule! Spokój na chwilę! - ryknął Rudy, kiedy chłopaki zdawali się nie zauważać naszego przybycia. Kiedy go usłyszeli cztery pary oczu wlepiły się w nasze twarze.
- Słuchajcie jest sprawa... - zaczął - Diana straciła pracę... - kiedy to powiedział automatycznie spuściłam głowę w dół. Było mi wstyd przed zespołem.
- Co?! Jak to?! - wykrzyknął Slash wyraźnie zdumiony.
- To Wam opowiemy później.. chodzi o to, że teraz Di nie ma się gdzie podziać i pomyślałem, że mogłaby zamieszkać z nami. - powiedział Axl, a ja momentalnie podniosłam na niego oczy i otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Nie-e Axl... to nie jest dobry... - już chciałam zaprotestować, gdy przerwał mi Duff.
- Di przestań! To genialny pomysł! Przyda nam się w domu taka osoba jak Ty i nie musisz się bać, nie zgwałcimy Cię! No chyba, że będziesz chciała. - zaśmiał się i poruszył brwiami w górę i w dół.
- No widzisz! Zostajesz! - Rose odwrócił się w moją stronę i musnął moje usta.
- Ale ja nie będę miała pieniędzy.. Nie chcę być na Waszym utrzymaniu... - marudziłam.
- Daj już spokój! Zostajesz u Nas i bez dyskusji. A z pracą coś się jeszcze wymyśli. - mrugnął do mnie Izzy, co spowodowało lekkie wygięcie się kącików moich ust. Steven wydał z siebie jakiś dziwny okrzyk radości, który skomentowaliśmy parsknięciem śmiechem.
- Dziękuję! Naprawdę Wam dziękuję! - przytuliłam wszystkich, a Axla dodatkowo obdarzyłam soczystym buziakiem. Wyraźnie był z tego zadowolony.
- Jutro pojadę z Tobą po rzeczy. - wyszeptał obejmując mnie w pasie, a ja po prostu się w niego wtuliłam.
Biedna Di :C ten szef to to świnia. Raz zabalowała, wielkie mi co. A ile dzięki niej zespołów zainstaniało. Debil i tyle, a na dodatek obleśny. Szczerze, to nie spodziewałam, że Axl będzie taki pomocny i chyba coś czuję do Diany. Ale pewnie nie będzie z nim, ale po tym opowiadaniu mogę się spodziewać wszystkiego. :)
OdpowiedzUsuńJejku ale Axl jest kochany :33 Jak to czytałam,myślałam,ze jebne słodkością XDDD Chujowy ten szef..nic takiego nie zrobiła,zdarza się..ale co tam,przynajmniej Di zamieszka z Gunsami,a tam się dziać będzie i to nie mało XDD Trochę tak myślałam..i na początku stwierdziłam,że Axl tylko się nią zabawia,tak jak z każdą fanką..a tu tak się przed nią wykazał,jakby na prawdę coś do niej czuł o_O Ale to słodkie było *.* Chciałabym,żeby w między czasie coś zaiskrzyło między Di a Duffem..wiem,ze to dużo,ale kurde...XDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńO jak słodko...normalnie Axl mnie rozczula. Jest przeuroczy, ażbym go normalnie zjadła a to dlatego że było mało Duffa ;) noo tak się kończą imprezy z Gunsami...siedzenie przy kiblu. I ten Steven sciagajacy gacie...mistrz drugiego planu :D
OdpowiedzUsuńNo mieć takiego szefa to naprawdę chyba lepiej stracić pracę...zboczony stary oblech i tyle. Wiedziałam że wyleci z jakąś durną propozycją...napalony staruch. Takich to wykastrować !!! I Axl-obrońca Di...wkurzył się i walnał gościa. Ale nie powiem, należało mu się ;)
Rudy jest taki opiekuńczy...chyba są już ze sobą tak na poważnie widać to po tym jak się zachowują ;) i fajnie, bardzo im kibicuje. Chłopcy są super że się zgodzili pomóc dziewczynie w potrzebie. W końcu to ich przyjaciółka i na dodatek pomogła im wypłynąć więc w pewnym sensie mają u niej dług który teraz spłaca ;) jestem ciekawa jak jej się bedzie mieszkało z 5 niewyzytych rockmanow...w każdym bądź razie Axl ją zawsze obroni jakby co ^^
Czekam na kolejny bo jestem ciekawa dalszych losów tej cudnej parki i oczywiście wiecej Duffa :3
Axl <33333333333 Najsłodszy na świecie! Na początku jak Di się zrobiło niedobrze, to pomyślałam, że może ciąża, ale potem sobie przypomniałam, że przecież chlali wcześniej! :D W ogóle to takie urocze, że ją przygarnęli do siebie! Też chcę mieszkać z Gunsami <3 Gwałciłabym całymi dniami xd
OdpowiedzUsuńJejku jaki Axl jest słodki i kooochany ^ ^ poszedł przyjebac temu zjebanemu szefowi... I Di będzie teraz mieszkać z nimi więc będzie ciekawie xd
OdpowiedzUsuńJaki uczuciowy Axl *____* A szef to kutas. Czytam Twoje opowiadania od dłuższego czasu, ale teraz jakoś zebrałam się żeby skomentować. Jednym słowem zajebiście. Bardzo mi się podoba. Lekko się czyta i wciąga.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://its-so-easy-problem-child.blogspot.com/
Axl jaki uroczy <33
OdpowiedzUsuńZa to z tego całego szefa niezły gnojek.
Szkoda że zwolnił Di no i jeszcze ta propozycja....
Fuj oblech posrany. Całe szczęscie że Di ma swój rozum i po prostu z tamtąd poszła.
No i tu znowu Rose mnie zaskoczył. Fajnie że chłopacy postanowili ją przygarnąć
Czekam na więcej bo to jest meeeega wciągające :*
~xoxo
Hej :)
OdpowiedzUsuńNo dobra, nie wiem, czy ten rozdział miał wywołać u mnie współczuje dla Diany, czy jakieś podobne uczucia, ale ja nic takiego nie poczułam. Jak dla mnie, to było w sumie jasne, że ona prędzej, czy później tą pracę straci. Zrobiła z siebie dziwkę, w sumie, to ludzie z zespołu, którzy z nią sypiali też, ale to już mało ważne. Nie mam Daniela za gnojka, bo takie są realia, takie były. Cóż, w sumie, to skoro Diana sypiała z muzykami, aby załatwić im koncert, to dlaczego by miała nie obciągnąć Danielowi za pracę? Na jedno wychodzi, prawda?
Chwilami dość zabawne, chwilami zaskakujące, chwilami wywołujące coś w rodzaju współczucia. Cóż, opowiadanie, które bardzo dobrze działa na wyobraźnię i pozwala utożsamiać się z postaciami. To świadczy tylko i wyłącznie o Twoim talencie do pisania. :D Lubię czytać takie długie rozdziały i obszerne opisy, kiedy nie mam co robić po nocach. Co prawda rozdział szósty jest pierwszym jaki tu czytam, ale mam mało do nadrobienia więc pewnie zapoznam się z pozostałymi. No i czekam na następne. Tymczasem zapraszam do mnie na rozwijającego się bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ared.
http://children-of-revolution.blogspot.com/
Ale zajebiste.
OdpowiedzUsuńJaki miły Axl, chociaż jest axlowaty :). Wiesz właśnie wpadłam do Ciebie i po przeczytaniu stwierdziłam, że muszę przeczytać resztę :D.
Lałam pięć minut z Adlera-niedojeba i jego głupich okrzyków radości. Przynajmniej tak mi się zdawało. Bo nie wiem co miałaś na myśli pisząc tę krótką cześć o nim ;).
Możliwe, że w kolejnych dniach nadrobię Twojego bloga :D. Dzisiaj n ie dam już rady :(.
Możesz liczyć na komentarze ode mnie. I jak chcesz to możesz mnie informować o rozdziałach :D.
nowy u mnie :)
OdpowiedzUsuń