sobota, 13 lipca 2013

Sweet Caress - Rozdział 8

No i w końcu jest następny rozdział! Wiem, że strasznie długo to trwało, ale dopadł mnie totalny brak weny i nie potrafiłam napisać nawet jednego, logicznego zdania. Ale, że w nocy wyjeżdżam to chciałam, aby przed moim wyjazdem jeszcze coś się pojawiło. I udało się. A efekty oceńcie sami :)


- Axl! Kurwa mać nie tak! - wydarłam się na Rudego, bo już chyba pięćdziesiąty raz musieliśmy powtarzać scenę.
- Cholera Di zdecyduj się! Raz mówisz tak, a raz inaczej! - jemu też puściły nerwy i patrzył na mnie wkurzony.
- No chyba zależy Wam na porządnym teledysku, nie? - podeszłam bliżej niego cedząc każde wypowiadane słowo. Rose popatrzył tylko na mnie uważnie i bez słowa wrócił na miejsce, a na mojej twarzy zagościł zwycięski uśmiech.
Na szczęście Axl się ogarnął i w końcu scena wyszła tak jak powinna, a z dalszym kręceniem nie było problemów i skończyliśmy wszystko nad ranem.

- Trzeba to opić! - powiedział Slash, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu. Ja od razu opadłam na kanapę i spojrzałam na niego, jakby był niespełna rozumu. Byłam tak zmęczona, że myślałam tylko o tym, żeby się położyć, a ten tu o piciu gada.
- No co? - wzruszył ramionami. - Nasz pierwszy teledysk, Mała! - usiadł obok mnie i klepnął w kolano.
W odpowiedzi ziewnęłam przeciągle i przeczesałam dłonią włosy.
- To pijcie, ja idę spać. - mruknęłam i wstałam idąc w stronę schodów.
- Nie no Di! Dalej chodź, a nie coś wymyślasz! - chwycił mnie za rękę Duff i pociągnął tak, że wylądowałam obok niego na sofie. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, ale uśmiechnął się do mnie tak uroczo, że nie byłam w stanie zrobić nic innego, jak tylko odwzajemnić gest i poczochrać jego czuprynę, na co zostałam pocałowana w policzek.
Po chwili w salonie pojawił się Axl niosący w dłoniach kilka butelek różnych alkoholi. Rozdał każdemu po jednej sztuce, a nadmiar, który mu został postawił na stole.
- Za teledysk! - wzniósł toast Rose, a my mu zawtórowaliśmy, po czym stuknęliśmy się butelkami.
- Kurwa, udało nam się! - westchnął Steven, a my spojrzeliśmy na niego kiwając głowami. Szczerze mówiąc, aż trudno było mi uwierzyć, że naprawdę daliśmy radę. W końcu żadne z nas nie miało nigdy do czynienia z kręceniem teledysku. Może jednak do czegoś się nadajemy.
- Teraz tylko musimy iść do Geffen i dać im materiał. - Axl opróżnił już połowę Jacka.
- Jutro pójdę go odebrać od Marka. - uśmiechnęłam się do Rudego, gdy zobaczyłam, że na mnie patrzy i sama upiłam spory łyk alkoholu. Po chwili opadłam plecami na kanapę i oparłam głowę o ramię McKagana, bo siedział obok mnie z rękami rozłożonymi na boki. Gdy poczułam na potylicy materiał jego jeansowej kurtki spojrzałam w jego stronę, a on puścił mi oczko. Przymknęłam powieki, bo ogarnęło mnie zmęczenie. Chłopaki żywo o czymś dyskutowali, aż po kilku minutach nastała totalna cisza przerywana jedynie stukaniem butelek o stół. Chyba unieruchomiłam trochę Duffa, bo oparłam się o jego rękę i nie za bardzo mógł się ruszać, ale było mi tak błogo, że nie byłam w stanie zmienić pozycji. Z letargu wyrwał mnie dopiero głos Izzy'ego:
- Mała, chcesz? - momentalnie otworzyłam oczy i wzrok skierowałam na bruneta, który trzymał w dłoni woreczek z tak dobrze znaną mi substancją.
- No pewnie! - od razu się ożywiłam, co wywołało śmiech u chłopaków, i wyciągnęłam rękę po narkotyk. Następnie otworzyłam opakowanie i wysypałam na stół proszek od razu formując z niego dwie proste kreski, które szybko zostały wciągnięte do mojego organizmu. Po kilkunastu sekundach poczułam jak po moim ciele przechodzi dreszcz i wypełnia mnie błogość i lekkość. Chłopaki też już zdążyli zażyć swoje porcje, po czym zapiliśmy wszystko alkoholem. Teraz już nikomu z nas nie chciało się spać. Ogarniała nas niesamowita energia i chęć do jakiegokolwiek działania. Dosłownie nie mogliśmy usiedzieć w miejscu.
- Chodźmy gdzieś! - marudziłam tak od pięciu minut, cały czas powtarzając te słowa, patrząc błagalnym wzrokiem za każdym razem na kogoś innego. W końcu gdy spojrzałam na Slasha, ten szeroko się uśmiechnął.
- Dobra! Chodź! - aż pisnęłam z zachwytu i wstałam z kanapy, a wszyscy podążyli za mną. Nie miałam pojęcia gdzie zmierzamy, ale wyszłam przed szereg i prowadziłam chłopaków idąc przed siebie i skręcając w przypadkowe ulice.

- Nie Di, tam nie! - złapał mnie w pasie Duff i odciągnął od ogrodzenia, gdy chciałam wejść na czyjeś podwórko, bo zobaczyłam na nim basen. Reszta tylko stała i miała ze mnie niezły ubaw.
- Dobra, wracamy do domu, Mała ma już dość - zakomenderował Izzy, a Duff objął mnie ramieniem, zapewne żebym nigdzie nie zwiała.
- Masz rację. Urządziła się najlepiej z nas wszystkich. - powiedział patrząc na mnie uważnie Axl, a ja uśmiechnęłam się tylko do niego najszerszym uśmiechem, jakim byłam w stanie.
Tak więc ruszyliśmy w drogę powrotną do HellHouse'u, która i tak nie obyła się bez przestojów, bo Stevenowi zachciało się sikać i musieliśmy czekać, aż wyleje się pod krzaczkiem.
- Nogi mnie bolą. - zajęczałam po jakiś 2km ciągłego marszu.
- Nic dziwnego skoro przeciągnęłaś nas przez połowę Los Angeles.  - Hudson podszedł do mnie z fajką w ustach i potarmosił mi włosy. - Wskakuj. - nagle zatrzymał się przede mną i stanął tyłem tak, żeby mógł mnie nieść na barana. Na mojej twarzy od razu wykwitł szeroki uśmiech i z głośnym piskiem wskoczyłam Mulatowi na plecy. Poprosiłam jeszcze tylko Izzy'ego o papierosa i gdy rytmiczny mi go podpalił ruszyliśmy w dalszą drogę.

Do domu dotarliśmy godzinę później. Wszyscy byliśmy zmęczeni, na dodatek za oknami już świtało, więc od razu rozeszliśmy się do swoich pokoi. Mnie odprowadzał Duff, po tym, jak prawie zaliczyłam glebę wchodząc po schodach. Na szczęście blondyn szedł tuż za mną i zdążył mnie złapać w swoje ramiona zanim mój tyłek spotkał się z drewnianymi stopniami. Grzecznie podziękowałam jednocześnie śmiejąc się z całej sytuacji i już chciałam odejść, gdy McKagan stwierdził, że pójdzie ze mną, żebym sobie po drodze nic nie zrobiła. Byłam w takim stanie, że jak najbardziej było to możliwe, więc zgodziłam się na jego propozycję i wsparta na jego ramieniu po kilku minutach lądowałam już na miękkim materacu.
- Duffy! - zawołałam za blondynem, gdy chciał wyjść z pokoju.
- Tak? - odwrócił się w moja stronę i uważnie na mnie spojrzał.
- Zostań ze mną, proszę. - poprosiłam nie chcąc zostać sama, a na jego twarzy pojawił się słodki uśmiech.
Następnie podszedł do łóżka, a ja odchyliłam nieco kołdrę, aby mógł się pod nią wślizgnąć. Po chwili czułam ciepło jego ciała i dłoń oplatającą mnie w pasie. O dziwo, Duff był jedynym członkiem zespołu, który jeszcze mnie nie przeleciał. Reszta traktowała mnie jak przyjaciółkę, z którą mogą chodzić do łóżka i żadnej ze stron to nie przeszkadzało.
-Duff? - zagaiłam i spojrzałam na niego uważnie, a słysząc ciche 'hmm' kontynuowałam. - Dlaczego jeszcze mnie nie przeleciałeś tak jak reszta chłopaków? - zapytałam z czystej ciekawości, bo nawet w jego zachowaniu nigdy nie zdarzyło się, aby do czegoś zmierzał. Basista momentalnie otworzył wcześniej zamknięte oczy i zderzył się z moim spojrzeniem.
- Bo nie traktuję Cię jak dziwkę i nie chcę tak traktować. Dla mnie jesteś kobietą, której należy się szacunek. - odpowiedział delikatnie jeżdżąc dłonią w górę i w dół mojego ciała.
Słysząc to, co mi powiedział, uśmiechnęłam się pod nosem, pocałowałam go w policzek i wymamrotałam ciche "dobranoc Duffy".
- Dobranoc Di. - usłyszałam tylko i wtulając się w jego ciepłe ciało i pachnące papierosami miękkie włosy, ukołysana jego miarowym oddechem odpłynęłam do krainy snu.

piątek, 26 kwietnia 2013

Sweet Caress - Rozdział 7

Od mojej przeprowadzki do HellHouse'a minął już tydzień. Niestety cały czas jestem bez pracy, ale staram się tym nie martwić. Wiem, że w końcu coś dla siebie znajdę. Właśnie siedziałam w salonie, gdy do domu weszli chłopaki z zespołu. Mieli załatwiać coś związanego z wytwórnią. Okazało się, że podczas tego koncertu, który im załatwiłam pracując jeszcze w Rainbow wyhaczył ich jakiś koleś z Geffen Records i zaproponował współpracę. Właśnie dzisiaj mieli z nim spotkanie.
- No i jak? - wstałam z kanapy szybko do nich podchodząc.
- Średnio. - odpowiedział Duff i cały zespół wyminął mnie rozsiadając się na kanapach.
- Średnio? Stary to jakaś chujnia! - zbulwersował się Axl i uderzył pięścią w siedzisko sofy.
- Możecie jaśniej? - stanęłam nad nimi i założyłam ręce na piersi.
- Geffen powiedział nam, że żeby przekonać ich, że jesteśmy czegoś warci, mamy sobie nakręcić teledysk. Sami. - podkreślił ostatnie słowo Rose.
- Sami? A niby jak to zrobicie? Do tego potrzebny jest jakiś konkretny budżet.
- W sumie to nie problem. - Izzy uważnie na mnie spojrzał. - Sprzedaję dragi to kasa zawsze jakaś wpadnie. Ale pomyśleliśmy też o Tobie.
Zmarszczyłam brwi.
- O mnie? Nie no wiecie, chętnie Wam pomogę, ale u mnie z kasą krucho.
- Nie, nie o kasę tu chodzi! Pomyśleliśmy, że pomogłabyś nam go w ogóle jakoś nakręcić.
Zastanowiłam się chwilę. W sumie, nic nie tracę, a może być fajna zabawa.
- No dobra. A o jaką piosenkę chodzi? - spojrzałam na nich i usiadłam na parapecie odpalając papierosa.
- Wybraliśmy Welcome To The Jungle. - powiedział Steven.
- Okej. A macie jakiś pomysł? - wypuściłam szary obłoczek dymu i przymrużyłam oczy.
- Tak raczej nie bardzo. - odpowiedział Slash drapiąc się po szyi.
Przewróciłam oczami i zeskoczyłam z parapetu. Czyli czeka nas sporo pracy. Łącznie z wymyśleniem całej fabuły teledysku. Usiadłam na podłodze obok chłopaków i zaczęliśmy wymyślać. Szło opornie. Ba! Szło strasznie. Niby każdy z nas miał jakiś własny pomysł, ale najczęściej nie pasował on do piosenki. W końcu po godzinie, kiedy nie mieliśmy jeszcze nic, Duff po prostu wstał z kanapy i poszedł do kuchni. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, ale wszystko stało się jasne, gdy wrócił dzierżąc w dłoniach butelkę Danielsa dla każdego.

- A może by tak... - wybełkotał pijany Axl. W ogóle po dwóch godzinach i kilku butelkach alkoholu wszyscy byliśmy już pijani. - Ja tak.. jakby przyjadę... autobusem... i wysiądę na Sunset...
- ... i wtedy Izzy będzie chciał sprzedać Ci dragi... - pociągnęłam to dalej.
- ... ja odmówię.... - Axl opróżnił właśnie kolejną butelkę whiskey.
- ... a obok Ciebie przejdzie jakaś typowo Sunsetowa laska, za którą się oglądniesz... - pomysł Stradlina.
- ... ja będę leżał gdzieś najebany... - wtrącił swoje Slash.
- ... a później nakręcimy jak gramy gdzieś koncert... - wymyślił Duff.
- ... i zrobimy migawki, jak siedzimy w jakimś pokoju hotelowym.... - dorzucił Steven.
- ... z jakąś panienką... - znowu pomysł Axla.
- ... ja będę tam grał na gitarze... - odezwał się McKagan.
- ... a na końcu wsadzimy Axla w kaftan bezpieczeństwa... - rzuciłam żartem i zaczęłam się śmiać, a chłopaki mi zawtórowali.
- Ej, ale to nie jest wcale taki głupi pomysł! - krzyknął nagle Slash i rzucił pustą butelkę o ścianę. Reszta zespołu z entuzjazmem mu przytaknęła i mój pomysł powiedziany po pijaku i w żartach, ku mojemu zdziwieniu, został przyjęty.

Następnego dnia, wstaliśmy wszyscy mniej więcej w tym samym czasie.
- Kuurwaaa! Mój łeb!
- Stul pysk McKagan. Ja tu umieram. - wyjęczałam łapiąc się za głowę. W ustach czułam pustynię, a na dodatek przytulony do mojej nogi spał Slash, więc po leżeniu całą noc na podłodze w tej samej pozycji, zupełnie jej nie czułam.
- Kurwa Slash złaź! - zrzuciłam go z siebie, a on otworzył oczy zupełnie zdezorientowany i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, a ja w tym czasie rozmasowywałam kończynę. Już chciałam odezwać się do Mulata, gdy zachrypniętym głosem odezwał się Axl leżący obok mnie:
- Czy my wczoraj nie wymyśliliśmy całego teledysku?
- Ej faktycznie! Coś mi świta!- odpowiedział McKagan, który zdążył już wypić całą butelkę wody. Kiedy spojrzeliśmy na niego błagalnym wzrokiem, westchnął tylko i bez słowa przyniósł każdemu po mineralnej.
- Wybawco! - krzyknęłam rzucając się na napój. Reszta zrobiła to samo i po niecałych 10 minut wszyscy doprowadziliśmy się w miarę do stanu używalności.
- To co? Nie ma na co czekać! Bierzemy się dzisiaj do pracy! - zadecydował podekscytowany Slash, a wszyscy z entuzjazmem przytaknęli. Widać było, że są podjarani kręceniem teledysku, ale nie dziwiłam im się. To ich ogromna szansa.
- Dajcie chociaż człowiekowi się trochę ogarnąć. - mruknęłam podnosząc się do siadu i dopiero teraz zauważyłam, że milczący cały czas Izzy uważnie mnie obserwuje. Gdy zobaczył, że na niego patrzę po prostu wstał i poszedł do łazienki. Nie wiem czemu, ale odebrałam to jako zaproszenie do dotrzymania mu towarzystwa i wstałam. Nadal nie czułam nogi, więc mój chód wyglądał dziwnie, ale jakoś doczłapałam się do łazienki. W środku zauważyłam już Stradlina.
- Boże muszę wziąć prysznic. - narzekałam przekraczając próg.
Izzy zaśmiał się tylko w charakterystyczny dla siebie sposób i pomachał mi przed nosem woreczkiem z białym proszkiem.
- Ale myślę, że to może poczekać. - zbliżyłam się do bruneta i wyciągnęłam rękę po narkotyk.
- Czekaj. - chłopak odsunął rękę i spojrzał mi w oczy. Patrzyłam na niego zdziwiona i zniecierpliwiona. Dopiero teraz poczułam jak potrzebuję tej kokainy w krwioobiegu. Z tego wszystkiego zaczęłam nerwowo tupać nogą na co rytmiczny uniósł jedną brew patrząc na mnie znacząco.
- Nie denerwuj się. - pogłaskał mnie po policzku. Następnie przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i chciałam pogłębić pocałunek, ale Izzy oderwał się od moich warg z głośnym mlaśnięciem. Spojrzał mi w oczy i otworzył woreczek wysypując połowę jego zawartości na swój język. Zmarszczyłam brwi. Nadal nie wiedziałam o co mu chodzi, ale szybko się dowiedziałam, bo rytmiczny znowu wpił się w moje usta. Na wargach czułam słodki smak jego ust, a na języku charakterystyczny smak kokainy. Mieszanka wybuchowa, która sprawiła, że odleciałam prawie w kosmos. Cała sytuacja tak rozbudziła moje zmysły, że nie chciałam zakończyć tego tylko na pocałunku, więc oderwałam się na chwilę od niego i ściągnęłam mu koszulkę przez głowę. Po chwili i on mnie pozbawił mojej i zaczął obcałowywać moją szyje i dekolt, a jego ręce bawiły się moimi piersiami przez materiał stanika. Mruczałam zadowolona i nawet nie wiem kiedy zostałam rozebrana do bielizny. Nie zostawałam rytmicznemu dłużna i zajęłam się pieszczeniem jego szyi i ucha za pomocą języka, a moje dłonie znalazły się na pasku od spodni, który odpięłam i zdjęłam materiał jednym zgrabnym ruchem. Następnie przejechałam koniuszkiem języka po górnej wardze bruneta, a ten momentalnie przyciągnął mnie do siebie i posadził na umywalce rozchylając moje nogi i wchodząc pomiędzy je. Znowu zaczęliśmy się całować, gdy zza drzwi dobiegł nas zniekształcony głos Duffa:
- Pierdolcie się szybciej! Nie mamy czasu!
Przewróciliśmy tylko oczami lekko się śmiejąc, ale Jeff wziął się do roboty, bo w jednej chwili opuścił moje majtki na wysokość kostek, ze swoimi robiąc to samo. Po chwili poczułam go w sobie i jęknęłam przeciągle. Brunet poruszał się we mnie bardzo szybko, co doprowadziło nas do orgazmów w klika minut. Na koniec zachłannie go pocałowałam, a on delikatnie wycofał się z mojego wnętrza. Jeżeli chcieliśmy dzisiaj wszystko nakręcić mieliśmy naprawdę mało czasu, więc zeskoczyłam z umywalki, naciągnęłam gacie i nic nie mówiąc ubraliśmy się w porozrzucane po całym pomieszczeniu ciuchy.
- I co? Miło się pieprzyło? - zapytał Axl, gdy tylko wyszliśmy z łazienki, a my w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęliśmy. Kiedy tylko się wprowadziłam doszliśmy z Axlem do wniosku, że nie chcemy się w nic angażować. Skoro jest nam dobrze tak jak jest, to dlaczego nie mielibyśmy przy tym pozostać? Tak, z Rose'm jak i zresztą z całym zespołem łączyła mnie przyjaźń i fizyczne relacje. Żadnych głębszych uczuć, bo po co. Wszystkim odpowiada taki układ. Seks bez zobowiązań.
- Ej ludzie! A skąd weźmiemy kamerę? - zapytał ni stąd ni zowąd Steven, a wszyscy zaczęli się zastanawiać. To było pytanie z serii tych za 100 punktów. Nagle mnie olśniło. Przecież podczas pracy w Rainbow poznałam kilku ludzi, którzy bez problemu powinni mi pomóc. Jednym z nich był Mark - techniczny Motley Crue.
- Chyba mam pewien pomysł. - powiedziałam i podeszłam do telefonu, który swoją drogą kupiliśmy za moje oszczędności. Chłopaki spojrzeli na mnie uważnie.
- Halo? Cześć Mark. Tu Diana.... Tak, ta sama... Haha... Dobra, dobra... Słuchaj, mam sprawę.... - odwróciłam się twarzą do chłopaków i mrugnęłam im na znak, że mogą by spokojni.


Mam wrażenie, że tym rozdziałem zaniżyłam poziom bloga :/

czwartek, 18 kwietnia 2013

Sweet Caress - Rozdział 6

Otworzyłam oczy i nauczona poprzednim doświadczeniem, szybko spojrzałam na swoje ciało. Byłam ubrana we wczorajsze ciuchy, więc odetchnęłam z ulgą. Niestety tym razem nie obyło się bez potwornego bólu głowy i... mdłości. Jakoś stłumiłam to nieprzyjemne uczucie i rozejrzałam po pomieszczeniu. Leżałam na jakimś łóżku, a przytulony do mojego brzucha spał Axl. Reszty nie było, pewnie leżą gdzieś w innym pokoju. Po chwili poczułam jak coś wywraca się w moim żołądku do góry nogami i wiedziałam, że jak najszybciej muszę znaleźć łazienkę. Na szczęście po ostatniej imprezie tutaj pamiętałam gdzie ona jest, więc nie bawiąc się w delikatność zepchnęłam Rose'a z mojego ciała, na co zareagował otworzeniem oczu i głośnym przekleństwem. Ale nie miałam czasu mu nic tłumaczyć. Pobiegłam do znajomych drzwi i nawet ich nie zamykając uklękłam przed muszlą klozetową i zwróciłam wszystko, co wczoraj jadłam oraz piłam. Kiedy już opróżniłam swój żołądek przepłukałam usta wodą i zauważyłam Rudego opierającego się o futrynę z cwaniackim uśmieszkiem.
- Trochę się wczoraj przegięło, co? - zapytał nie próbując ukryć śmiechu.
- Spierdalaj. - mruknęłam tylko i wyminęłam go wychodząc z łazienki. Axl zaśmiał się tylko jeszcze bardziej i chwytając mnie w talii przyciągnął do siebie. Podniosłam na niego wzrok i utkwiłam go w zielonych tęczówkach wokalisty.
- Nie bulwersuj się, bo złość piękności szkodzi. - powiedział i pstryknął mnie w nos, który odruchowo zmarszczyłam.
- No to widzę, że często się musisz wkurzać. - prychnęłam. Rudy pokręcił głową ze słowami "oj Di, doigrasz się kiedyś" i wpił w moje usta. Zachłannie oddawałam pocałunki, aż nie szturchnął nas toczący się do łazienki Steven. Podejrzewam, że nawet nie zauważył, iż tam stoimy. Kiedy Adler opuścił spodnie i zaczął się załatwiać, skrzywiłam się i odeszłam stamtąd. Skierowałam się do kuchni i usiadłam na krześle kładąc głowę na stole. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się również Axl, który położył obok mnie butelkę wody i tabletkę na ból głowy. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i połknęłam lek popijając go mineralną.
- Chyba będę się zbierać. Muszę iść do pracy. - mruknęłam wyrzucając pusty plastik do kosza.
- Nie możesz zostać? - wlepił we mnie oczekujące spojrzenie.
- Niestety nie, kochanie. Za coś trzeba żyć. - powiedziałam i żegnając go krótkim pocałunkiem, wyszłam z HellHouse'a.

Wyciągając paczkę Marlboro z kieszeni ramoneski, wyszłam na ulice Los Angeles. Odpaliłam papierosa i szybkim krokiem starałam się pokonać odległość dzielącą mnie od mojego mieszkania. Na szczęście nie miałam daleko i droga zajęła mi jakieś 15 minut. Nie miałam pojęcia, która jest godzina, bo Gunsi nie posiadali czegoś takiego, jak prawidłowo działający zegarek, więc wbiegłam szybko do domu. Zrzuciłam z siebie kurtkę i rzuciłam okiem na odmierzacz czasu wiszący w kuchni. Była 11:24. Mały poślizg, ale jakoś nigdy nie miałam unormowanego czasu pracy. Można by powiedzieć, że przychodziłam i wychodziłam kiedy tylko chciałam. Wskoczyłam pod prysznic i odkręciłam kurek z zimną wodą, żeby już ostatecznie pozbyć się kaca. Trochę pomogło, więc wyszłam i owinęłam się puchatym ręcznikiem. Nucąc "Under My Thumb" Stonesów ubrałam się i umalowałam. Następnie zjadłam coś na szybko i wyszłam do klubu. Wydawało mi się, że na ulicy minęłam się z Sebastianem, ale nie jestem pewna czy to był on, bo chłopak nawet mnie nie zauważył. Wzruszyłam więc tylko ramionami i zapaliłam papierosa, który wypadł mi z ręki. Zaklęłam siarczyście i schyliłam się, żeby go podnieść. Niestety kiedy spadł na chodnik zgasł, więc włożyłam go z powrotem do paczki, bo stałam już pod drzwiami Rainbow.
- Cześć Jerry. - przywitałam się z ochroniarzem stojącym przy wejściu.
- Cześć Diano. - odpowiedział jakoś tak oficjalnie. Zawsze witał mnie z uśmiechem, czasem nawet opowiedział jakiś żart, a dzisiaj nic. Zdziwiłam się, ale nie wypytywałam. Może facet ma gorszy dzień.
Popchnęłam duże drzwi i znalazłam się w środku klubu. Jak zawsze panował tu zaduch i unosił się zapach dymu papierosowego i alkoholu. Zrobiłam jeszcze kilka kroków i usiadłam przy barze rzucając torbę na blat.
- Di, szef powiedział, że jak się pojawisz to masz do niego natychmiast przyjść. - zakomunikowała mi Chloe czyszcząc ściereczką wysoką szklankę. Skrzywiłam się, bo nie lubię przebywać z tym oblechem sam na sam. Ale w końcu to mój szef, więc wypuściłam głośno powietrze z ust i zeskoczyłam ze stołka biorąc z blatu torbę i dziękując koleżance za informację, poszłam w stronę gabinetu szefa.Po chwili już pukałam do drzwi z przyklejoną tabliczką "Daniel Warner".  Kiedy usłyszałam stłumione "proszę", nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Szef siedział za biurkiem i gdy tylko mnie zobaczył jego twarz wykrzywił uśmiech, który wydał mi się co najmniej dziwny.
- Proszę, proszę kto zawitał do pracy. - odezwał się tym swoim obleśnym głosem, na którego sam dźwięk czułam obrzydzenie. - Siadaj. - tym razem rozkazał mi to ostrym tonem, więc spełniłam polecenie. Szybko jednak na jego twarzy znowu pojawił się ten krzywy uśmiech. Ja nadal milczałam i rozglądałam się po pomieszczeniu co jakiś czas tylko zaszczycając go wzrokiem.
- Wiem, co się wczoraj wydarzyło i nie mam zamiaru tolerować takich rzeczy! Nie u mnie w klubie! - podniósł głos a ja spojrzałam na niego hardo.
- A niby co się takiego stało? - zapytałam odważnie i nieco arogancko. Daniel poczerwieniał na twarzy i wziął głęboki wdech.
- Posłuchaj! Zawsze przymykałem oko na Twoje imprezowanie z zespołami, bo najczęściej przynosiło to zysk klubowi. Ale upijania się do nieprzytomności i ćpania z nimi tolerować nie będę! Jesteś tu pracownikiem, więc nie będziesz przynosiła takiej reklamy Rainbow! - teraz to już sapał.
- Ale jak mam to rozumieć? - zapytałam cicho. Przecież jak mnie teraz wywali, wyląduję na ulicy.
- A tak, że już tu nie pracujesz! Możesz zabierać swoje rzeczy! - wstał i pokazał mi ręką drzwi. Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Oznaczało to dla mnie tylko jedno: brak mieszkania, bo nie będę miała skąd wziąć  na nie pieniądze i brak jedzenia, bo nie będę miała, za co go kupić.
- Ale jak to? Wywalasz mnie? Tak po prostu? Na zbity pysk? Przecież kurwa wiesz, że nie będę miała za co żyć! Gdzie pójdę co?! Raz mi się zdarzyło takie coś! Raz! I już nie mam pracy?! - również wstałam i podniosłam głos. Nie mogłam sobie pozwolić na utratę roboty.
Na twarzy Daniela pojawił się szeroki uśmiech.
- No wiesz... Zawsze możesz odkupić swoje winy.... - spojrzał na mnie znacząco, a ja zaczęłam się domyślać o co mu chodzi.
- To znaczy? - zapytałam naiwnie, chociaż i tak prawdopodobnie znałam odpowiedź.
- Jak bardzo chcesz tej pracy? - czyżby wiedział, jak bardzo nie mogę jej stracić?
- Jestem w stanie zrobić wszystko.
- Wszystko? - nonszalancko uniósł brwi. - W takim razie nie powinno być dla Ciebie problemem obciągnięcie mi. W końcu przeleciało Cię już chyba pół Los Angeles. - Warner zarechotał głaszcząc się po swoim spoconym policzku.
Chyba się przesłyszałam.
- Co kurwa? Jak śmiesz? Ty wstrętny, obleśny i tłusty chamie! Prędzej umrę niż w ogóle Cię dotknę Ty karykaturo faceta! - uniosłam się i skierowałam do drzwi.
- Nie zapominaj, że bez tej pracy nie będziesz miała za co żyć! Ja Ci tylko proponuję prosty i uczciwy układ! - krzyczał, ale już go nie słuchałam, bo szarpnęłam klamkę i jak najszybciej wyszłam z gabinetu. Zapewne już wszyscy pracownicy wiedzą, co się działo, bo ich wzrok mówił wszystko. Ale nie w dawałam się w żadne dyskusje, tylko od razu podeszłam do drzwi i wyszłam z klubu.
Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, rozpłakałam się. Nie wiedziałam, co mam teraz ze sobą zrobić. Mieszkanie zostanie mi wymówione, bo właścicielka i tak mnie nie lubi, a na dodatek nie będę miała forsy, żeby jej zapłacić. Nie mam żadnego wyższego wykształcenia, więc i pracy raczej mało do wyboru. Totalna masakra. Stałam tak nie wiem ile czasu i ryczałam, aż poczułam czyjeś silne ramiona oplatające moje ciało. Podniosłam do góry wzrok i ledwo co dostrzegłam przez łzy, że to Axl.
- Hej, Maleńka, co się stało? No nie płacz już! - przytulał mnie, aż się trochę nie uspokoiłam.
- Wła-śnie.. stra-straciłam pracę... - wydukałam i wzięłam głęboki wdech, żeby się trochę uspokoić. Pomogło. Teraz już mogłam spokojnie z nim porozmawiać.
- Ale jak to? Dlaczego? - zapytał odsuwając mnie na długość ramion i nieco się schylając, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Przez wczorajszą imprezę. Kurwa! Co prawda mogłam ją odzyskać, ale ten skurwiel chciał, żebym mu obciągnęła! - moja złość na byłego szefa wróciła.
- Że co kurwa chciał?! Zajebię gnoja! - moje wkurwienie było niczym w porównaniu z tym Axla. Złość aż z niego kipiała.  Nawet nie wiem kiedy, Rose po prostu wbiegł do klubu. Gdy tylko się zorientowałam pognałam za nim, jednak on i tak zdążył już uderzyć i zwyzywać Daniela. Bałam się, że coś mu zrobi poważniejszego, więc jak najszybciej go stamtąd wyciągnęłam. Stawiał duży opór, ale jakoś mi się udało i skończyło się na złamanym nosie i pękniętej wardze mojego byłego szefa. Miałam tylko nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy zaskarżanie o to wokalisty. Nie chcę, żeby miał przeze mnie kłopoty. Nie jestem tego warta.
- Przestań! Jesteś warta wszystkiego! I nigdy nie waż się myśleć inaczej! - zagrzmiał gdy mu o tym powiedziałam i delikatnie ucałował moje wargi. - A teraz chodź, zabieram Cię do nas. Tam coś wymyślimy. - objął mnie ramieniem, a ja pokiwałam głową nic nie mówiąc.

Po kilku minutach byliśmy już w HellHousie. Axl otworzył drzwi, a następnie mnie w nich przepuścił. Weszłam do środka i poczułam jak wokalista splata palce naszych dłoni i ciągnie mnie do salonu. W pokoju znajdowała się reszta zespołu, która wygłupiała się jedząc popcorn.
- Ej ciule! Spokój na chwilę! - ryknął Rudy, kiedy chłopaki zdawali się nie zauważać naszego przybycia. Kiedy go usłyszeli cztery pary oczu wlepiły się w nasze twarze.
- Słuchajcie jest sprawa... - zaczął - Diana straciła pracę... - kiedy to powiedział automatycznie spuściłam głowę w dół. Było mi wstyd przed zespołem.
- Co?! Jak to?! - wykrzyknął Slash wyraźnie zdumiony.
- To Wam opowiemy później.. chodzi o to, że teraz Di nie ma się gdzie podziać i pomyślałem, że mogłaby zamieszkać z nami. - powiedział Axl, a ja momentalnie podniosłam na niego oczy i otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Nie-e Axl... to nie jest dobry... - już chciałam zaprotestować, gdy przerwał mi Duff.
- Di przestań! To genialny pomysł! Przyda nam się w domu taka osoba jak Ty i nie musisz się bać, nie zgwałcimy Cię! No chyba, że będziesz chciała. - zaśmiał się i poruszył brwiami w górę i w dół.
- No widzisz! Zostajesz! - Rose odwrócił się w moją stronę i musnął moje usta.
- Ale ja nie będę miała pieniędzy.. Nie chcę być na Waszym utrzymaniu... - marudziłam.
- Daj już spokój! Zostajesz u Nas i bez dyskusji. A z pracą coś się jeszcze wymyśli. - mrugnął do mnie Izzy, co spowodowało lekkie wygięcie się kącików moich ust. Steven wydał z siebie jakiś dziwny okrzyk radości, który skomentowaliśmy parsknięciem śmiechem.
- Dziękuję! Naprawdę Wam dziękuję! - przytuliłam wszystkich, a Axla dodatkowo obdarzyłam soczystym buziakiem. Wyraźnie był z tego zadowolony.
- Jutro pojadę z Tobą po rzeczy. - wyszeptał obejmując mnie w pasie, a ja po prostu się w niego wtuliłam.

sobota, 13 kwietnia 2013

Sweet Caress - Rozdział 5

W końcu nadszedł piątek. Nawet nie wiem, czemu tak bardzo na niego czekałam i odliczałam uparcie dni. To, że sobie zaimprezowałam z Gunsami wcale nie oznaczało, że nagle staniemy się wielkimi przyjaciółmi, prawda? Tyle, że chociaż dobrze to wiedziałam, to i tak gdzieś w sobie miałam pragnienie, aby tak się stało. Polubiłam tych nieogarniętych rockmanów żyjących "amerykańskim snem". Może dlatego, że byli podobni do mnie? Też przyjechałam tutaj w pewnym sensie za marzeniami. Co prawda były to marzenia moich rodziców, nie moje, ale zawsze marzenia. A z czasem i tak odnalazłam tutaj prawdziwą siebie i swoje miejsce na ziemi. Więc w sumie powinnam być wdzięczna rodzicom za to wysłanie do LA i pozostawienie samej sobie. A skąd znam historie chłopaków? Kiedy jeszcze nie byliśmy aż tak pijani, opowiedzieli mi coś o sobie, a ja zrewanżowałam się tym samym.

Właśnie siedziałam u siebie w pokoju i szykowałam się do wyjścia, a towarzystwa dotrzymywała mi płyta Led Zeppelin IV. Zastanawiałam się, co mam na siebie założyć. W końcu wypadło na skórzane spodnie, czarne szpilki z ćwiekami i białą bokserkę. Na ramiona zarzuciłam ramoneskę i już po kilku minutach zakluczałam drzwi mieszkania. W sumie chyba powinnam kupić sobie coś większego i w lepszej okolicy, bo cóż, było mnie na to stać, w końcu jako manager klubu nie zarabiałam najgorzej. Problem jednak tkwi w tym, że ja nie chcę nic innego. Nie potrzebuję mieszkania z większym metrażem, bo i tak spędzam w nim góra kilka godzin dziennie i z reguły są to godziny przeznaczone na spanie. Całe dnie spędzam w Rainbow, a noce albo w klubie albo u jakiś kolesi, którzy zapraszają mnie do siebie.
Szłam właśnie ulicami Los Angeles, a do moich uszu dobiegał gwar i stukot obcasów. Doszłam do wniosku, że zamiast nowego lokum przydałby mi się samochód. Prawo jazdy mam, a i dostęp do wielu miejsc miałabym łatwiejszy. Stwierdziłam, że koniecznie muszę to przemyśleć, bo teraz nie miałam na to czasu, gdyż znajdowałam się już przed wejściem do klubu. Przed drzwiami kłębiły się jak co wieczór tłumy ludzi. Na szczęście, jako osoba tam pracująca nie miałam problemów z wejściem, a co najważniejsze nie czekałam w tych długich kolejkach.
Gdy tylko weszłam do środka, od razu skierowałam się do małego pomieszczenia, które robiło podczas koncertów za niewielką garderobę dla zespołów.
W środku panował gwar i poruszenie. Nie zdziwiło mnie to, bo w końcu Gunsi są jeszcze raczkującym zespołem i każde wystąpienie przed szerszą publicznością to dla nich wyzwanie i okazja do pokazania się. Oczywiste, że chcą wypaść jak najlepiej.
- Cześć chłopaki! - krzyknęłam, żeby przebić się przez ich głośne rozmowy.
- O cześć Di! - odkrzyknęli mi odwracając się w moją stronę, a następnie powrócili do swoich wcześniejszych zajęć.
- Pomóc Ci? - zapytałam podchodząc do Izzy'ego, który siłował się z prostownicą do włosów.
- Nie, dzięki, jakoś sobie chyba poradzę. - odmówił mi, po czym skrzywił się lekko mrucząc ciche "kurwa" pod nosem, kiedy kosmyk włosów zaplątał mu się w urządzeniu. Ale nie chciał mojej pomocy, więc się nie narzucałam.
- Ale mi byś w sumie mogła. - po chwili doszedł mnie głos z drugiego kąta pokoju należący do Axla. Spojrzałam w jego stronę. Siedział przed lustrem z grzebieniem w dłoni i nieporadnie tapirował sobie włosy.
- Daj to, bo za chwilę się włosów pozbawisz. - podeszłam do niego i wzięłam przedmiot z jego rąk, a następnie chwyciłam kosmyk długich, rudych włosów i zaczęłam tapirować od nasady.

Po godzinie wszyscy byli zwarci i gotowi. Życzyłam im jeszcze tylko powodzenia i poszłam do baru, gdzie usiadłam na wolnym krzesełku i zamówiłam drinka. Z tego miejsca miałam bardzo dobry widok na scenę, na której po krótkiej zapowiedzi pojawił się zespół Guns N' Roses. Energia od nich bijąca od razu porwała publiczność. Nie znałam wcześniej ich piosenek, bo nie miałam skąd, a szczerze mówiąc, ich przechwałki traktowałam raczej z przymrużeniem oka, ale muszę przyznać, że są totalnie zajebiści! Każdy z nich na scenie jest zupełnie inny, ale jednocześnie razem tworzą jedną, idealnie pasującą do siebie całość. Spodobało mi się to. Steven jest totalnie uroczym facetem i na dodatek jak wali w te bębny to tak śmiesznie podskakuje. Jak na niego patrzyłam od razu na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Za to Izzy jest wycofany i opanowany. Wie, co ma robić i to bezbłędnie wykonuje. Slash to urodzony Bóg gitary. Duff to z kolei taki słodki, trochę nieogarnięty chłopak. Ale fajnie gra. No i Axl. Zwierzę sceniczne. Doskonale wie, po co jest na scenie. I te ruchy wijącego się węża. Podniecało mnie, gdy podczas niektórych piosenek insynuował pewne rzeczy lub dotykał swojego ciała. Aż przygryzłam wargę, kiedy śpiewał "feel my serpentine", a on w tym samym czasie odszukał mnie wzrokiem i mrugnął do mnie. Piski damskiej części publiczności gwałtownie się wzmogły, ale ja i tak wiedziałam, że to było skierowane do mnie.

Po dobrej godzinie zespół zszedł ze sceny, a ja zamówiłam kolejnego drinka. Kątem oka zauważyłam, że mój szef, który przez cały koncert stał z boku sceny i bacznie przyglądał się chłopakom, idzie w moją stronę.
- No, no kochanie wyśmienicie się spisałaś. Oni są naprawdę dobrzy. - wyszeptał mi do ucha tym swoim obleśnym głosem. Czułam woń jego śmierdzącego wódką oddechu przy mojej twarzy i rękę na udzie. Szybko ją z siebie strzepnęłam krzywiąc się z obrzydzenia.
- Cieszę się. A teraz przepraszam, muszę do toalety. - skłamałam, żeby jak najszybciej wydostać się spod jego natręctwa. Ostatnimi czasy robił się coraz bardziej nie do zniesienia i chamsko się do mnie przystawiał. Żeby jeszcze było na co popatrzeć. A Daniel, mój szef, był niski i gruby. Masakra. Nie wiedziałam, gdzie przed nim uciec, więc podeszłam do stolika, przy którym zdążyli już rozgościć się Gunsi.
- No i jak Ci się podobało? - zapytał na wstępie Steven, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Widziałam już tutaj lepsze koncerty. - wysiliłam się na obojętny ton, siadając między Axlem, a Slashem. Uśmiech z twarzy Adlera momentalnie zszedł, a reszta chłopaków również wydawała się co najmniej zdziwiona moją opinią. Nie mogąc już dłużej się powstrzymywać wybuchnęłam gromkim śmiechem.
- Żartowałam! Ale mieliście miny! - wytłumaczyłam czochrając czuprynę Slasha, na co zareagował cichym "ej" i zaczął rękami "ogarniać" swoją szopę.
- Jak kurwa mogłaś? Myśleliśmy, że serio Ci się nie podobało. - powiedział Axl i pociągnął spory łyk z butelki Jacka Danielsa.
- No przepraszam noo. - przeprosiłam i pocałowałam Rudego w policzek, na co od razu się rozchmurzył.
- Ej Di, pijesz z nami co nie? To doniosę alkohol. - zauważył Duff i wstał, żeby podejść do baru.
- Czekaj, idę z Tobą! - zawołałam i podeszłam do niego, bo był już w połowie drogi i gdy usłyszał, że go wołam przystanął, żebym do niego dołączyła. Kiedy już to zrobiłam uśmiechnęliśmy się do siebie i podeszliśmy do lady.
- Co pijesz madame? - zapytał próbując być poważny, ale nie bardzo mu wyszło, bo prawie się roześmiał.
- Myślę, że skuszę się na jakże zacny napój Bogów, a mianowicie Jacka Danielsa. - podchwyciłam jego zabawę, ale po chwili wybuchnęliśmy śmiechem i zaczęliśmy gadać normalnie.
- Masz może ochotę? - wyciągnął do połowy z kieszeni jeansowej kurtki woreczek z białym proszkiem tak, żebym tylko ja mogła to zauważyć.
- Jeszcze pytasz. - prychnęłam i odebrałam swoje zamówienie ciągnąc blondyna w wolny kąt klubu.
- Czemu nie idziemy do chłopaków? - zadał pytanie, kiedy byliśmy już pod ścianą.
- Żeby było więcej dla nas. - zaśmiałam się i opierając o ścianę otworzyłam butelkę wypijając od razu 1/3 zawartości.
- No dobra, wydaję się logiczne. - Duff wzruszył ramionami i wyciągnął narkotyk z kieszeni. Otworzył go i wysypał połowę na moją dłoń między kciukiem, a palcem wskazującym, po czym zrobił to samo ze swoją dłonią. Ja postawiłam Jacka na podłogę obok mojej nogi i zatkałam prawą dziurkę od nosa, żeby odciąć dopływ powietrza, a następnie nachyliłam się i wciągnęłam kokainę. Powtórzyłam to z drugą dziurką i potarłam nos wierzchem dłoni. McKagan uczynił to samo i po chwili poczułam błogie uczucie szczęścia. Sięgnęłam po moją butelkę i tym razem opróżniłam ją do połowy. Nie szczycę się jakoś wybitnie słabą głową, ale tak duża ilość alkoholu wypita w krótkim czasie i do tego jeszcze wciągnięty narkotyk wystarczyły mi do tego, żebym już teraz była pijana. Przechodzący obok mnie facet lekko mnie trącił, co spowodowało, że straciłam koordynację ruchową i zatoczyłam się na blondasa. Na szczęście refleks miał dobry i złapał mnie w swoje silne ramiona.
- Wiesz, Duffy.... jesteś cho-cholernie przystojny - wybełkotałam i zaśmiałam się lekko.
- A Ty zupełnie pijana. - odsunął mnie od siebie na długość ramion.
- No i? Jebać to! Liczy się zabawa! - wykrzyknęłam i wzięłam łyka whiskey.
Duff tylko uroczo się zaśmiał i sięgnął ręką po butelkę wódki, którą niosła na tacy przechodząca właśnie obok nas kelnerka. Otworzył ją i od razy wypił połowę. Ucieszyło mnie to, czemu dałam wyraz poprzez pijacki chichot. Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy Duff przygwoździł mnie do ściany i wpił w moje usta. Zachłannie oddawałam pocałunki. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam tchu.
- Prze-przepraszam. To było głupie. - powiedział basista i odsunął się ode mnie.
- Potraktujmy to jako jednorazowy wyskok. - mrugnęłam do niego i wypiłam zawartość butelki do końca. Teraz już niebezpiecznie się chwiałam.
- No tu jesteście! Wszędzie Was szukamy! - usłyszeliśmy i po chwili przed nami wyłonił się Rose groźnie patrząc na McKagana.
- Axl! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję wtulając w jego ciało.
- Co jej? - zapytał wyraźnie zadowolony Rudzielec obejmując mnie szczelnie ramionami, zwracając do Duffa.
- Upiła się. Widocznie Mała ma słabszą głowę niż jej się wydawało. - zarechotał blondyn i spojrzał na dziewczynę, która od kilku minut uparcie się w niego wpatrywała. Kiedy zauważyła jego wzrok wbity w swoją osobę, bez słowa poszła w stronę toalet.
- Widzimy się później. - rzucił jeszcze tylko w naszą stronę i poszedł za dziewczyną.
Z racji tego, że nie za bardzo ogarniałam, Axl musiał mnie doprowadzić do stolika. Chłopaki, gdy mnie zobaczyli zaczęli się śmiać, ale sami nie wyglądali dużo lepiej, więc pokazałam im tylko fucka.
- No Skarbie, ale się najebałaś. - skomentował Rose, kiedy siedzieliśmy już na kanapie.
- Zamknij się i mnie pocałuj. - rozkazałam i na wykonanie prośby nie musiałam długo czekać. Wokalista wpił się w moje usta całując namiętnie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam na niego zamglonym wzrokiem i sięgnęłam po papierosa. Po kilku minutach wrócił Duff i chlanie zaczęło się na nowo, a mi nawet nie wiem kiedy, urwał się film.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Versatile Blogger Award!

Zupełnie nie wiem, o co w tym chodzi, ale zostałam nominowana przez Dirty Rose, Kagan, Hannah McKagan i Erin White, za co należą im się ogromne podziękowania, bo uważam, że nie zasłużyłam :) Także bardzo dziękuję <3



Oto zasady:

1. Nominowana osoba pokazuje nagrodę na swoim blogu.
2. Dziękuję za nominację.
3. Ujawnia 7 faktów o sobie.
4. Nominuje 7 blogów.
5. I na koniec informuje o nominacji blogi nominowane.


Punkt 1 i 2 zaliczony, więc zgrabnie przechodzimy do 3.


7 faktów o mnie:

1. Boję się pająków, clownów i Samary z "Ringu".
2. Gram na basie i gitarze klasycznej.
3. Od kilkunastu dni jestem pełnoletnia.
4. Mam wielkiego misia, który nosi imię Jeff. Po Isbellu.
5. Jeśli nie mam przy sobie książki albo muzyki, mogę przespać cały dzień.
6. Totalnie nie mam cierpliwości.
7. Marzy mi się praca dziennikarki, najlepiej muzycznej.

Moje nominacje:

1http://the-flames-burned-out.blogspot.com/
2. http://isjustalittlepatience.blogspot.com/
3. http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
4. http://przyszlosc-jest-niepewna.blogspot.com/
5. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
6. http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/
7. http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/




piątek, 5 kwietnia 2013

Sweet Caress - Rozdział 4

Obudziłam się, o dziwo!, nie z bólem głowy, a totalną... amnezją! Odchyliłam nieco kołdrę, zajrzałam pod nią i aż zachłysnęłam się powietrzem! Byłam całkowicie naga. Trochę spanikowałam, bo co innego przespać się z kimś, jak się wie co się robi, a co innego, jak jest się totalnie zalanym.Podniosłam się do siadu, a po chwili usłyszałam jakieś ciche mruknięcie, więc szybko odwróciłam głowę, żeby zobaczyć kto obok mnie leży. Był to.. Axl! Jęknęłam cicho z żalu, że zapewne coś między nami było, a ja ni chuja nic nie pamiętam. Moja reakcja przykuła uwagę Rudego i otworzył oczy patrząc na mnie, a jego uśmiech robił się coraz większy.
- No cześć kociaku. - puścił mi oko, a ja uniosłam brwi.
- Czy my... - zapytałam świdrując go wzrokiem.
- Nic nie pamiętasz? - zmarszczył brwi, a ja pokiwałam przecząco głową. Wywołało to u niego lekkie parsknięcie śmiechem.
- Żałuj! Ale na szczęście ja wszystko pamiętam. Takie rzeczy wyrabiałaś, że żal byłoby o tym zapomnieć. - poruszył charakterystycznie brwiami, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- To znaczy, co wyrabiałam? - zapytałam mając przed oczami najczarniejsze scenariusze. Bałam się tego, co za chwilę usłyszę.
- No najpierw zaczęłaś tańczyć na stole, potem zrobiłaś nam niezły striptiz połączony z tańcem go-go, a następnie zaciągnęłaś mnie do łóżka... - opowiadał, a ja opadłam głową na podkurczone kolana.
- Żartujesz sobie ze mnie prawda? - zapytałam jęcząc z zażenowania.
- Tak, ale trzeba było widzieć swoją minę. - zaczął się histerycznie śmiać, a ja chwyciłam w rękę poduszkę i zaczęłam go nią okładać wyzywając od dupków, gdy w pewnym momencie chwycił mnie za nadgarstki tak, że wylądowałam na nim, wypuszczając poduszkę z dłoni i przyciągnął mnie do siebie zamykając mi usta namiętnym pocałunkiem. Zupełnie się mu poddałam i oddałam pieszczotę z zaangażowaniem.
- Ale z tym seksem mówiłem prawdę. - wytłumaczył, kiedy już się od siebie oderwaliśmy.
- Szkoda tylko, że ja nic nie pamiętam. - mruknęłam i zeszłam z niego, siadając na moim poprzednim miejscu. Po chwili poczułam delikatne okrężne ruchy na moich nagich plecach, a na całej skórze pojawiły się dreszcze spowodowane tą miłą, aczkolwiek niespodziewaną czułością z jego strony.
- Zawsze możemy sprawić, że będziesz pamiętać. - wyszeptał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w jego stronę. Nie czekając długo wpiłam się w jego usta, jednocześnie przenosząc swoje ciało na jego i gładząc jego tors. Dłonie Rose'a od razu zawędrowały na moje plecy i zaczęły zjeżdżać coraz niżej aż natrafiły na pośladki. Następnie Axl obrócił nas tak, że to on był teraz na górze, a jego usta zjechały na moją szyję, podczas gdy dłonie bawiły się piersiami, powodując, że z mojego gardła zaczęły wydobywać się pierwsze jęki świadczące o moim zadowoleniu. Poczułam na dekolcie, jak Rudy uśmiechnął się kiedy to usłyszał i podwoił pieszczoty, a ja wplotłam mu palce we włosy. Po chwili powrócił ustami do moich ust i złączył nasze języki w namiętnym tańcu, a jego ręka zawędrowała na moje udo, po czym zaczęła przesuwać się coraz wyżej, aż natrafiła na moją kobiecość i zaczęła ją drażnić. Spowodowało to mimowolne wygięcie się mojego ciała w łuk tak, że Rose miał idealny dostęp do wrażliwych miejsc na mojej szyi, co wspaniale wykorzystał. Kiedy już z powrotem opadłam na miękki materac, Axl nie czekał ani chwili i wszedł we mnie, a ja krzyknęłam głośno. Wokalista rozpoczął na powolnych ruchach, ale z każdą minutą jego biodra poruszały się w coraz szybszym rytmie, aż w końcu obydwoje krzyknęliśmy w ekstazie, a Axl opadł na miejsce obok mnie.

Kiedy już się ogarnęliśmy, zeszliśmy razem na dół. No, w salonie to było niezłe pobojowisko. Wszędzie walały się puste butelki, puszki, woreczki, paczki po fajkach i niedopałki. Gdzieniegdzie leżeli jeszcze jacyś ludzie, ale było ich naprawdę mało, widocznie większość imprezowiczów zdążyła się już zmyć do domu.
- O kurwa, ale chlew. - skomentował Axl, gdy tylko przekroczyliśmy próg.
- Miłego sprzątania. - odpowiedziałam i poszłam do kuchni. Tam zastałam jedynie smażącego coś Stevena.
- Co pichcisz? - zajrzałam mu przez ramię na kuchenkę, na której znajdowała się patelnia z jakąś niebezpiecznie wyglądającą breją.
- Omleta. Pamiętam, jak babcia uczyła mnie go robić. - wypiął dumnie pierś i wyszczerzył się do mnie.
- Jesteś pewien, że to będzie zdatne do jedzenia? - starałam się upewnić jeszcze raz spoglądając na to jego cudo.
- Oj Di, oczywiście, że tak, robiłem go już milion razy. - nic więcej już nie powiedziałam tylko zajęłam miejsce przy stole obok Axla, który zdążył przyjść, gdy ja rozmawiałam z Adlerem.
Siedzieliśmy tak w ciszy, gdy nagle usłyszeliśmy głośny krzyk pomieszany z płaczem:
- Ty pierdolony dupku! Myślałam, że to coś dla Ciebie znaczyło! A Ty potraktowałeś mnie jak jakąś dziwkę! A ja naprawdę coś do Ciebie czuję! Kocham Cię! Duuff, kochanie! Proszę Cię noo!
- Wypierdalaj stąd! - podniósł głos Duff. - To był tylko seks! Co Ty sobie myślałaś, co? Że będę z Tobą i stworzymy szczęśliwy związek? Nie bądź śmieszna! Zabieraj swoje rzeczy i spierdalaj!
Po chwili zapłakana i wściekła dziewczyna zbiegła ze schodów i krzycząc jeszcze "jebany skurwiel", zamknęła drzwi z trzaskiem tak, że aż się wzdrygnęłam. Spojrzałam na chłopaków, ale nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia. Czyli pewnie często zdarzają się tu takie akcje. W końcu są zespołem, co z tego, że mało znanym? Laski same pchają się im do łóżka. A raczej wiadomo, że oni nie szukają związków. Po jakiejś minucie od wyjścia tej dziewczyny w kuchni pojawił się McKagan i nic nie mówiąc wyciągnął sobie butelkę wody z lodówki, a następnie usiadł przy stole szeroko rozkładając nogi i przyssał się do niej wypijając wszystko duszkiem. Zaczynała mnie męczyć ta cisza, ale nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Sytuację uratował Steven.
- Kuuurwaaa! - głośno zaklął wyrzucając ręce w górę.
- Co jest? - zapytałam, po czym ziewnęłam przeciągle.
- Chyba jednak w tym przepisie było napisane szklanka mleka, a nie 7. - Popcorn skrzywił się lekko i podszedł do zlewu wylewając do niego płynną zawartość patelni, a ja zacisnęłam wargi, żeby się nie roześmiać. Widziałam, że chłopaki tez uśmiechnęli się pod nosem.
- To co jemy? - odezwał się Axl.
- Ostatnio widziałem jakąś zapiekankę w lodówce. Izzy przywiózł od matki. - wytłumaczył Duff, a ja na samą myśl o jedzeniu zrobiłam się głodna.
Steven odłożył pustą już patelnię do zlewu i zajrzał do lodówki wyjmując z niej miskę owiniętą papierem. A następnie nachylił się i powąchał znalezisko.
- To chyba to. - wzruszył ramionami i odpakował zapiekankę.
- Sieeeeeeema kurwaaa! - do salonu wtoczył się Slash i gdy tylko usiadł na krześle spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam gest i mrugnęłam do niego.
- Co mamy do żarcia?  Jestem kurewsko głodny!
- Jakąś zapiekankę, którą Stradlin przywiózł jak był ostatnio w domu. - odpowiedział mu Adler i włożył nasze śniadanie do mikrofalówki.
Hudson pokiwał tylko głową i zapadła cisza, którą przerwało pikanie oznajmujące, że jedzenie jest już gotowe.
- Gdzie macie jakieś talerze? - zapytałam wstając, aby je wyciągnąć i podać każdemu.
- Górna szafka po prawej stronie. - odpowiedział mi Axl.
Szybko znalazłam to, co chciałam i po chwili dzieliliśmy zapiekankę.
Śniadanie minęło nam w miłej i przyjaznej atmosferze. O dziwo, nikt z nas nie miał jakiegoś specjalnego kaca. Tyle, że oni coś pamiętali. Ja nie bardzo.
Kiedy już się najedliśmy i siedzieliśmy rozmawiając o ich nadchodzącym koncercie, do kuchni wszedł Izzy drapiąc się po głowie. Nie przerywaliśmy rozmowy, gdy nagle rytmiczny podniósł głos:
- Kto kurwa zeżarł MOJĄ zapiekankę?! - wydarł się, a my spojrzeliśmy na niego zdziwionym wzrokiem.
- No... tak jakby to my... - odpowiedziałam niepewnie, słodko się do niego uśmiechając.
- Kto Wam kurwa pozwolił? - powiedział już nieco spokojniej, ale nadal groźnie.
- Steven zepsuł omlet, więc nie mieliśmy co zjeść. - wstałam i podeszłam do niego kładąc mu rękę na ramieniu. - Oj Izzy, nie denerwuj się. - cmoknęłam go w policzek, co wywołało delikatny uśmiech na jego twarzy.
- Dobra chłopaki, ja się będę zbierać. Widzimy się w piątek na koncercie. - pożegnałam się z każdym z nich, żeby uniknąć gniewu rytmicznego i wyszłam zamykając za sobą drzwi do HellHouse'a.

Spacerowałam ulicami Los Angeles i próbowałam przypomnieć sobie coś z ostatniej nocy. Niestety, w głowie miałam totalną pustkę, a od tego intensywnego myślenia zaczęła boleć mnie głowa, więc zaprzestałam prób. Żałowałam, że nie pamiętam nocnego seksu z Axlem, ale tego z rana na pewno nie zapomnę. Na samo wspomnienie tych chwil uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a na ciele pojawiły się przyjemne dreszcze. Nagle poczułam ogromną chęć zapalenia. No tak, od wczoraj nie miałam papierosa w ustach. Postanowiłam poprosić jakiegoś przypadkowego przechodnia o fajkę, bo byłam już blisko domu i nie chciało mi się wracać do sklepu.
- Cześć, masz może papierosa? - zaczepiłam jakiegoś młodego punka.
- Jasne, trzymaj. Trzeba sobie pomagać w potrzebie. - mrugnął do mnie i wyciągnął w moją stronę paczkę Marlboro.
- Otóż to! Dzięki. - wyciągnęłam sobie fajkę, a nieznajomy podpalił mi ją i poszedł w swoją stronę.
Zaraz. Co mamy dzisiaj za dzień? Wtorek chyba. Więc mam jeszcze 3 dni do kolejnego spotkania z Gunsami. Muszę przyznać, że naprawdę ich polubiłam. Fajne z nich chłopaki.

***
Mam tylko nadzieję, że jakoś bardzo tego nie zepsułam.

środa, 13 marca 2013

Sweet Caress - Rozdział 3


Minęły dwa tygodnie. Chłopaki ze Skid Row przychodzą do mnie co kilka dni, a ja załatwiam im koncert, za który później dostaję bardzo przyjemne podziękowanie.  Zespół dzięki tym występom w klubie robi się coraz bardziej znany i z każdym koncertem przychodzi coraz więcej osób, żeby ich zobaczyć. Cieszy mnie to, bo są naprawdę dobrzy i sama jestem ich zagorzałą fanką.
Siedziałam właśnie przy jednym ze stolików i wypełniałam papiery, gdy jakieś cienie przysłoniły mi światło padające na blat. Trzymając długopis w ręku podniosłam wzrok. Przede mną stała piątka rockmanów, a wśród nich rozpoznałam Slasha i Izzyego.
- Cześć Di. - przywitał się ze mną Slash uśmiechając szelmowsko.
- Cześć Slash. - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam. Cieszyłam się, że znowu mogę go zobaczyć. Od naszego spotkania minął już dobry miesiąc, a Mulat nie odezwał się do mnie ani razu.
- No Slash nie mówiłeś, że ona taka śliczna jest. Przyszlibyśmy wcześniej. - odezwał się jakiś Rudzielec zajebiście seksownym niskim głosem, który przyjemnie podrażnił moje zmysły.
- Mamy do Ciebie sprawę. - tym razem głos zabrał wysoki blondyn. Uniosłam brew i spojrzałam na nich pytająco. Chyba nawet wiem jaką.
- Podobno to Ty ustawiasz tu koncerty, no a my chcemy zagrać. Nazywamy się Guns N' Roses i jesteśmy tak zajebiści, że jeszcze sporo na nas zarobicie. - przechwalał się ten o ognistych włosach, ale szczerze mówiąc w ogóle go nie słuchałam. Całą moją uwagę przykuł Izzy, który ze znudzoną miną rozglądał się po klubie. Wyglądał tak, jakby zupełnie nie interesowało go to, po co tu przyszli. Zaciekawiło mnie to. Myślałam, że wszystkim zależy na karierze. Patrzyli na mnie z dużą pewnością siebie przekonani o własnej zajebistości, a jednocześnie z błaganiem w oczach o szansę, którą jak na razie tylko ja mogłam im dać. Jedynie Izzy w ogóle nie zaszczycił mnie wzrokiem.
- No dobra. Przyjdźcie w piątek. Zobaczymy, czy jesteście tacy świetni. - wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po kalendarz, żeby ich zapisać.
- Dzięki Di. Nie zawiedziemy Cię. - powiedział drugi blondyn i ucałował moje policzki wyraźnie uradowany faktem, iż zagrają w Rainbow w piątek.
- Nie ma za co. Nic takiego nie zrobiłam. - zaśmiałam się rozbawiona wybuchem jego radości.
Po chwili pożegnali się ze mną i wyszli z klubu przy okazji zapraszając mnie do nich dziś wieczorem. Podobno organizują imprezę. Miałam dzisiaj wolny wieczór, więc z chęcią się zgodziłam. Imprez to ja nigdy nie odmawiam.

Axl:
Steven szedł z jeszcze większym zacieszem niż zwykle, a my cieszyliśmy się jak głupki razem z nim. W końcu ktoś dał nam szansę i możliwość pokazania się trochę większej publiczności. Ludzie wreszcie dowiedzą się, że istnieje tak zajebisty zespół jak Guns N' Roses, a my zrobimy karierę na cały ten chujowy świat! Tylko Stradlin szedł z papierosem i nic nie mówił.
- Ej Izzy co z Tobą? Mógłbyś chociaż udawać, że się kurwa cieszysz! A nie zachowujesz się jakbyś już był jebaną gwiazdą! - podszedłem do niego i walnąłem lekko w tył głowy.
- Kto tu się kurwa zachowuję jakby już był jebaną gwiazdą, co Axl? Zresztą wielkie mi rzeczy. Dupa Slasha załatwiła nam koncert. - przewrócił oczami i zaciągnął się fajką.
- Dzięki któremu mamy szansę wyrwać się z tej dziury, w której mieszkamy, więc bądź kurwa wdzięczny! - naskoczyłem na niego, bo zaczynał mnie wkurwiać.
- Kurwa Axl uspokój się! Zachowujesz się, jakby nie wiadomo co się stało! Koncert jak koncert. Graliśmy ich już kilka. - prychnął i wyrzucił niedopałek pod moje nogi.
- Tak, tylko, że nigdy w takim klubie, w którym naprawdę mielibyśmy szansę, żeby ktoś nas zauważył! A takim jest Rainbow! - poprawiłem bandanę na włosach i dołączyłem do chłopaków.
- Panienka Isbell ma okres? - zadrwił Duff, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Słyszałem to chuju! - odgryzł się Izzy i wszedł do Hellhouse'a. Spojrzeliśmy po sobie nadal się śmiejąc i ruszyliśmy za nim.
- Ej ciule! Trzeba by jakieś zakupy zrobić! Stradlin wyskakuj z forsy! - krzyknąłem po przekroczeniu drzwi wejściowych, bo rytmiczny już zdążył zniknąć mi z oczu.
- Czemu znowu ja? - zapytał wychylając głowę zza kanapy.
- Bo Ty ją masz. W końcu sprzedajesz te dragi nie? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie patrząc na niego, jakby była to rzecz oczywista. Bo była.
Izzy jedynie westchnął i wstał wkładając rękę do kieszeni, a po chwili włożył mi do dłoni kilka banknotów.
- Dzięki stary. - mruknąłem, a następnie powiedziałem już głośniej. - Kto idzie ze mną na zakupy?
- Ja mogę. - ostatecznie po długiej ciszy, zgłosił się Slash.
- No to chodź.

***

Diana:
Szłam właśnie spacerem do Hellhouse. Głośną muzykę słyszałam już z daleka, a po chwili moim oczom ukazało się także kilka osób stojących z różnymi trunkami przed budynkiem. Wyminęłam ich nie zwracając uwagi na gwizdy za plecami, popchnęłam drzwi wejściowe i weszłam do środka. W domu było zdecydowanie zbyt wiele ludzi, niż był on w stanie pomieścić przez co panował straszny ścisk i zaduch. Powietrze przesiąknięte było alkoholem i dymem papierosowym, a na dodatek w każdym możliwym miejscu znajdowała się obściskująca para. Wzięłam głęboki wdech i zaraz tego pożałowałam, bo do mojego gardła dostała się drażniąca mieszanka przez co moje oczy lekko zaszły łzami. Zamrugałam kilkakrotnie i zauważyłam, że w moją stronę idzie ten słodki blondyn, który tak mnie wycałował w klubie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nawet nie znam ich imion.
- Cześć. - przywitał mnie radośnie wpychając do mojej dłoni butelkę Danielsa.
- Cześć. Emm... Jak masz na imię? - zapytałam nieco nieśmiało i wypiłam duży łyk whiskey, żeby dodać sobie trochę odwagi, której bądź co bądź jakoś nigdy mi nie brakowało. Tyle, że jakoś teraz gdzieś sobie uleciała.
- A no tak, nie przedstawiliśmy się. - pacnął się wolną ręką w czoło. W drugiej trzymał butelkę. - Jestem Steven, ten Rudy, co własnie bajeruje tą cytatą pannę to Axl, a blondyn wielki jak żyrafa to Duff. Slasha i Izzyego już znasz.
- Tak, dzięki Steven. - pokiwałam głową i poszłam w głąb pokoju. Slash całował się z jakąś skąpo ubraną laską, a mnie od razu przyciągnął do siebie... Axl?
- Fajnie, że przyszłaś. - zamruczał wprost do mojego ucha trzymając jedna rękę na mojej talii.
- Też się cieszę. - odpowiedziałam i wsunęłam palce na jego kark delikatnie go masując.
Chłopak jęknął cicho i upił spory łyk alkoholu odsuwając się lekko ode mnie.
- Czuj się jak u siebie, kotku. - pocałował mnie w policzek i tyle go widziałam.
Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu. Ludzie pili, rozmawiali, ktoś nawet coś wciągał, a gdy z głośników popłynęły piosenki Kiss, kilka par zaczęło tańczyć. Obserwowałam ich stojąc oparta o parapet i pijąc Danielsa, gdy nagle podszedł do mnie ten wysoki blondyn.... jak on miał na imię? Mniejsza. Zabrał mi butelkę z ręki, odstawił ją na parapet i wyciągnął mnie na 'parkiet'. Zaśmiałam się zaskoczona, ale szybko odzyskałam rezon i zaczęliśmy tańczyć wesoło rozmawiając. Duff okazał się naprawdę uroczym chłopakiem, z którym złapałam kilka wspólnych tematów. Przetańczyłam z nim kilka piosenek i już chciałam usiąść, gdy na 'parkiet' wyciągnął mnie podchmielony już Slash. Zresztą wszyscy byli już pijani, tylko nie ja, bo nawet nie miałam czasu porządnie się napić. Muszę to jakoś nadrobić. Mulat był całkiem niezły w tańcu, ale i tak jego ruchy wobec mnie bardziej przypominały podryw niż jakąkolwiek choreografię. Ale nie byłam mu dłużna i nasz taniec zapewne wyglądał bardzo 'interesująco'. Później tańczyłam jeszcze ze Stevenem i na koniec z Axlem. Akurat gdy Rudy do mnie podchodził z głośników popłynęła wolna piosenka, więc chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie maksymalnie blisko, a ja położyłam mu głowę na ramieniu. Po chwili poczułam jak jego dłonie zjechały niżej na mój tyłek, a jego usta zaczęły składać drobne pocałunki na mojej szyi. Spodobało mi się to, więc zmieniłam trochę swoją pozycję, żeby ułatwić mu dostęp do moich najwrażliwszych miejsc. Kiedy utwór się skończył, Axl chwycił mój podbródek w swoje palce i obrócił moją twarz w swoją stronę. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który z zaangażowaniem oddałam. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, uśmiechy zdobiły nasze twarze, a oczy świeciły się iskierkami pożądania. Nic nie mówiąc odsunęłam się od chłopaka i podeszłam do parapetu, na którym jeszcze stała moja nienaruszona butelka z Jackiem, którą zostawił tam Duff. Chwyciłam ją i w mgnieniu oka opróżniłam prawie całą. W końcu musiałam nadgonić pijane towarzystwo. Przez cały ten czas czułam na sobie wzrok Rudego, ale nie patrzyłam w jego stronę. W ostateczności poczuł się chyba zlekceważony, bo podszedł do mnie po drodze zapalając papierosa.
- Masz ochotę? - zapytał podsuwając w moją stronę paczkę czerwonych.
- Pewnie. Dzięki. - podziękowałam i wyjęłam sobie jednego ćmika, którego momentalnie zapalił.
- Co robisz w zespole? - zadałam pytanie, bo zdałam sobie sprawę, że zupełnie nic o nich nie wiem, włącznie z tym, co każdy z nich robi.
- Śpiewam. Steven gra na perkusji, Duff na basie, a Slash i Izzy na gitarach. - odpowiedział, a ja jedynie pokiwałam głową. Byłam cholernie ciekawa jak razem brzmią, jako całość.
- Jak chcesz mogę Ci pośpiewać w trochę przyjemniejszych okolicznościach, na osobności, w mojej sypialni... - szeptał mi do ucha, a ja zaśmiałam się delikatnie i odepchnęłam go lekko od siebie.
- Nie tak szybko Rudzielcu. - zachichotałam i udałam się do łazienki, słysząc za sobą jego głos mówiący, że "jeszcze dostanę za tego Rudzielca". Zdawałam sobie sprawę, co miał na myśli, więc byłam rozbawiona jeszcze bardziej.
Chwilę błąkałam się po niewielkich rozmiarach Hellhousie w poszukiwaniu toalety, aż w końcu zapytałam o nią przechodzącego akurat obok mnie Duffa, który wskazał mi drogę i szybko gdzieś poszedł, nawet nie zdążyłam mu podziękować. Ale wzruszyłam jedynie ramionami i poszłam we wskazanym kierunku. Drzwi łazienki były otwarte, więc weszłam do środka bez pukania. Gdy tylko przekroczyłam próg moim oczom ukazał się siedzący na podłodze Izzy plecami opierający się o ścianę i trzymający igłę w jednej dłoni, drugą zaciskając pasek na ramieniu. Kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi podniósł szybko wzrok i zatrzymał go na mojej twarzy. Ja jedynie weszłam głębiej i zamknęłam za sobą drzwi powodując, że oczy Izzyego zrobiły się nieco zdziwione. Wpatrywaliśmy się w siebie, aż w końcu to ja pierwsza się odezwałam.
- Masz więcej? - zapytałam przygryzając dolną wargę.
Na twarzy gitarzysty zagościł cwany uśmieszek.
- Wyciągnij sobie wszystko z górnej szafki. - powiedział i kiwnął głową w stronę, gdzie powinnam znaleźć to, co chciałam.
Nic nie mówiąc podeszłam do szafki wyjmując z niej czystą strzykawką i heroinę. Następnie usiadłam na podłodze obok Izzyego przygotowując sobie działkę, a on w tym samym czasie zaaplikował sobie swoją dawkę. Po chwili oparł się wygodnie głową o ścianę, a ja wychyliłam się przez niego i ściągnęłam mu pasek z ramienia, żeby go użyć.
Po kilku minutach poczułam przyjemne rozluźnienie i oparłam głowę na ramieniu bruneta. Nagle zupełnie nie wiem skąd w dłoni rytmicznego pojawiła się butelka whiskey, którą po upiciu kilku łyków podsunął mi. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem i wzięłam alkohol również biorąc kilka łyków. Siedzieliśmy tak nic nie mówiąc, a jedynie podając sobie butelkę, aż nie zrobiła się pusta.
- Chyba czas wstać. - powiedział Izzy machając pustym naczyniem i próbując wstać.
- Nie-e, jest tak miło. - zaskomlałam ciągnąc go za rękę, żeby usiadł z powrotem.
- No chodź, nie będziemy tu cały czas siedzieć. - zaśmiał się i wyswobodził z mojego uścisku podając mi rękę, żeby pomóc mi wstać. Westchnęłam jedynie ciężko i chwyciłam jego dłoń, a następnie stanęłam na równych nogach, a raczej próbowałam, bo lekko się zatoczyłam i wpadłam wprost w ramiona chłopaka. Zaczęliśmy się śmiać jak głupki, ale szybko przestaliśmy wpatrując się sobie głęboko w oczy. Nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry, a wypity alkohol i zażyta heroina jeszcze bardziej spotęgowały chemię, którą można było między nami wyczuć od pierwszego spotkania. Jego usta były coraz bliżej moich i już prawie się z nimi stykały, gdy coś walnęło w drzwi, a my odskoczyliśmy od siebie i znowu zaczęliśmy śmiać.
- Chodźmy, bo Wam chałupę rozwalą. - zachichotałam i pociągnęłam go za rękę do pokoju.
W środku trwała niezła impreza, ludzie byli już tak pijani, że nie bardzo ogarniali co się wokół nich dzieje, a my nie chcąc być od nich gorsi, szybko się przyłączyliśmy.

sobota, 2 marca 2013

Sweet Caress - Rozdział 2

Otworzyłam oczy i instynktownie spojrzałam w bok. Mulat leżał odwrócony do mnie plecami i chyba jeszcze spał, bo jego ciało unosiło się w równomiernym rytmie. Wyciągnęłam rękę i przejechałam paznokciem wzdłuż jego kręgosłupa. Slash poruszył się delikatnie i obrócił w moją stronę mając cały czas zamknięte oczy. Po chwili je otworzył i obdarował mnie soczystym buziakiem.
- Cześć piękna. - uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Cześć. - odpowiedziałam i zaczęłam wstawać rozglądając się za moimi ubraniami. W końcu je znalazłam i założyłam na siebie. Obróciłam się w stronę Slasha, a on już stał przede mną całkowicie nagi i zaczął mnie namiętnie całować, odpinając moje szorty...

Zeszliśmy na dół razem, bo ja już szłam do domu, a Slash był głodny. Kiedy już chciałam wyjść przez drzwi, które mijaliśmy, gitarzysta pociągnął mnie za rękę do kuchni.
- Chociaż kawy się napij. - zamruczał mi do ucha i lekko przygryzł jego płatek, kiedy staliśmy w wejściu do pomieszczenia. Nasza znajomość opierała się tylko na seksie, ale przecież kawę mogłam wypić. Wzruszyłam ramionami i weszłam za Mulatem do kuchni bezczelnie gapiąc się na jego tyłek odziany jedynie w bokserki.
- Cześć Izzy! - Slash klepnął jakiegoś ciemnowłosego chłopaka w plecy, który siedział przy stole z papierosem w dłoni.
- Siema. - odpowiedział ten niemrawo. Uśmiechnęłam się pod nosem. Facet zaintrygował mnie bardziej niż Slash na samym początku.
- To jest Di, a to Izzy. - przedstawił nas sobie, a my jedynie kiwnęliśmy głową. Usiadłam na krześle obok Izzy'ego, a po chwili Slash postawił przede mną kubek z parującym płynem i zaczęliśmy rozmowę. A raczej to Mulat cały czas gadał, a ja i Izzy posyłaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia. Lekko nachodzące na oczy czarne włosy i ciemne, przyćpane oczy zajebiście mnie fascynowały. Z tej paplaniny gitarzysty dowiedziałam się trochę więcej o zespole i jego członkach, co zwróciło moją uwagę. Dopiero zaczynają, więc czemu by im nie pomóc?
- Wpadnij kiedyś do mnie, załatwię wam koncert. - powiedziałam, gdy zbierałam już się do wyjścia i wpiłam w usta Mulata, a następnie odwróciłam się i puszczając oczko Izzy'emu, wyszłam z ich lokum.

Wpadłam tylko na chwilę do domu, żeby coś zjeść, przebrać się i jak najszybciej z niego wyszłam. Nigdy nie lubiłam długo w nim siedzieć, było takie małe i puste. Wolę przebywać wśród ludzi. Dlatego też prawie całe dnie i noce spędzam w Rainbow. Teraz także się tam udałam i usiadłam przy barze zamawiając colę i gawędząc z Chloe, barmanką.
- Witamy piękną panią. - usłyszałam nagle za sobą i odwróciłam się na krzesełku widząc przed sobą piątkę rockmanów. Uniosłam brew czekając, aż powiedzą, czego chcą.
- Chcemy zagrać tu koncert. Nazywamy się Skid Row. - powiedział z dużą pewnością siebie w chuj wysoki blondyn, a ja odwróciłam się i spojrzałam w kalendarz. Tak, posiadam coś takiego. W nim zapisuję wszystkie koncerty, żeby nic mi się nie pojebało.
- Sobota za tydzień. - mruknęłam przewracając kartkę i zapisując chłopaków, po czym zwróciłam się w ich stronę. Na ich twarzach gościły szerokie uśmiechy, co wywołało uniesienie moich kącików ust.
- Dzięki kotku. - podszedł do mnie ten blondyn i namiętnie wpił się w moje usta agresywnie łapiąc za pośladki.
- Podziękujesz później. - zamruczałam mu do ucha, gdy oderwał się ode mnie, jednocześnie patrząc na pewnego bruneta z kolczykiem od nosa do ucha, który również na mnie patrzył, pieprząc mnie wzrokiem.

Panowie usiedli przy jakimś stoliku zamawiając dużo alkoholu, zapewne żeby opić pierwszy koncert, a ja wyszłam na zewnątrz zapalając papierosa. Ale upał. Chcąc schronić się trochę przez żarem lejącym z nieba, usiadłam na chłodnym betonie pod Rainbow.
- Masz ognia? - podskoczyłam słysząc czyjś głos. Odwróciłam głowę i ujrzałam przed sobą tego bruneta z dziwnym kolczykiem. Pokiwałam głową i sięgnęłam do tylnej kieszeni moich spodenek i podałam zapalniczkę chłopakowi.
- Jestem Rachel. - przedstawił się siadając obok mnie i zapalając papierosa.
- Diana. - odpowiedziałam i spojrzałam w jego stronę. Uśmiechał się do mnie słodko.
- Długo gracie? - zapytałam chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
- Kilka lat, ale nie możemy się wybić. Zespołów podobnych do nas jest od chuja, więc mamy nadzieję, że nam pomożesz. - odpowiedział i poruszył charakterystycznie brwiami. Zaśmiałam się dźwięcznie odchylając głowę do tyłu w reakcji na jego zachowanie i mocno zaciągnęłam się papierosem wypuszczając po chwili spory obłoczek dymu, a następnie zgasiłam niedopałek o beton.
- Wracam do pracy. - oznajmiłam Rachel'owi i już wstawałam, gdy brunet złapał mnie za rękę.
- Zaczekaj! Zapraszamy do nas! - również wstał i teraz musiałam podnosić nieco wyżej głowę, chcąc utrzymać z chłopakiem kontakt wzrokowy.
- No dobra. - wzruszyłam ramionami i poszłam za Rachel'em do klubu. W sumie pracy to ja i tak nie miałam, no bo co niby miałabym robić?
Brunet od razu przysiadł się do kolegów, a ja jeszcze zatrzymałam się przy barze.
- Ale upał. Danielsa z dużą ilością lodu.- zamówiłam u Chloe i otrzymawszy szklankę podeszłam do stolika zajmowanego przez Skid Row.
- No proszę! Kogo moje oczy widzą? Zapraszamy! - przywitał mnie ten blondyn i zrobił mi miejsce obok siebie, abym usiadła. Skorzystałam i po chwili siedziałam już obejmowana przez niego na czerwonej kanapie.
- Jestem Sebastian, a to Rachel, Snake, Scotti i Rob. Przyszłe gwiazdy rocka. - zaśmiałam się. Gdzieś już to słyszałam.
- Diana. - przedstawiłam się i upiłam whiskey ze szklanki.
- Co Ty tak skromnie? - zapytał Sebastian wskazując głową na naczynie trzymane w mojej dłoni, jednocześnie bawiąc się moimi włosami.
- Jestem w pracy skarbie. - odpowiedziałam i położyłam rękę na udzie chłopaka.

Tydzień później:

Siedziałam właśnie przy barze czekając na chłopaków ze Skid Row. Dzisiaj mieli dać swój pierwszy tak poważny koncert. Przez ten tydzień żaden z nich się ze mną nie kontaktował, tak samo nie widziałam się ze Slashem. Ale przecież taki był układ: tylko seks. Może nie powiedzieliśmy tego głośno, ale to było raczej oczywiste dla nas obojga.
- Witaj Di. - przede mną nagle wyrósł nie wiadomo skąd Sebastian i czule mnie pocałował.
- Cześć Baz. - przywitałam się, delikatnie przygryzając jego dolną wargę.
- Lecę się przygotować. Widzimy się po koncercie. - cmoknął mnie jeszcze i pobiegł w stronę sceny. Odprowadziłam go wzrokiem. Kręcił mnie niesamowicie w tych swoich skórzanych spodniach i koszulce z Motley Crue. Coś mi się wydaję, że jemu nie pozwolę odejść bez podziękowania.

Po ok. 5 minutach koncert się zaczął, a ja obserwowałam widowisko z krzesełka przy barze. No, muszę szczerze przyznać, że są niesamowici i wróżę im poważną karierę. Laski pod sceną piszczały głośno, a w stronę chłopaków poleciała nawet jakaś bielizna. Na ten widok zaśmiałam się pod nosem. Też taka byłam. Tyle, że jakieś 5 lat temu.
Gdy zespół zszedł ze sceny żegnany oklaskami i piskami napalonych fanek, ja również zeszłam z mojego krzesełka i udałam się w stronę stolika chłopaków. Wyglądali na zmęczonych, ale cholernie szczęśliwych. Cieszyłam się, że mogłam im sprawić taką radość. Na ich twarzach gościły szerokie uśmiechy, które od razu wywołały podobny u mnie. Tylko nigdzie nie widziałam Bacha.
- Dzięki Di, mamy u Ciebie dług wdzięczności. - powiedział Snake, gdy podeszłam na tyle blisko ich stolika, że mogliśmy rozmawiać.
- Nie ma sprawy. To moja praca. - nagle poczułam czyjeś dłonie na brzuchu i delikatne pocałunki na szyi. Obróciłam się i ujrzałam przed sobą blondyna, z którym od razu zaczęłam się namiętnie całować.
- Chodź. - wydyszałam tylko i pociągnęłam go w stronę toalet.
Weszliśmy do jedynej wolnej kabiny i wróciliśmy do przerwanej czynności. Baz przygwoździł mnie do ściany i ścisnął moje pośladki, jednocześnie podnosząc do góry, a ja oplotłam go nogami w pasie chcąc jak najszybciej pozbyć się jego spodni.
Blondyn przeniósł się z pocałunkami na moją szyję i dekolt jednocześnie rozpinając moje spodnie. Po chwili wylądowały one na podłodze, a ja zajęłam się dopieszczaniem chłopaka. Ściągnęłam jego koszulkę i wsunęłam dłoń za materiał spodni drażniąc paznokciami jego przyrodzenie. Sebastian zamruczał wprost w moje usta i pozbawił mnie koszulki, a następnie dolnej części garderoby pieszcząc moją kobiecość swoimi sprawnymi palcami. Zaczęłam wić się przy tej ścianie jęcząc donośnie i wydyszałam mu do ucha:
- Zrób... to.. wre-szcie... - na jego reakcję nie musiałam długo czekać, bo po chwili wszedł we mnie gwałtownym ruchem, a ja mocniej zacisnęłam nogi na jego biodrach, by poczuć go głębiej.
Ruchy blondyna były szybkie i agresywne a moje głośne krzyki słyszalne w całym tym śmierdzącym kiblu. W przypływie rozkoszy wbijałam mu paznokcie w plecy, pozostawiając po nich zapewne czerwone ślady. Ale nie przejmowaliśmy się tym. Po chwili poczułam charakterystyczny dreszcz i obydwoje doszliśmy w tym samym momencie. Sebastian ciężko dysząc pocałował mnie w czoło i powoli ze mnie wyszedł, a następnie naciągnęliśmy na siebie ubrania i wróciliśmy do chłopaków ze Skid Row.

***
No i mamy drugi rozdział! Co myślicie?

poniedziałek, 25 lutego 2013

Sweet Caress - Rozdział 1

Witajcie na moim nowym blogu, z nowym opowiadaniem :) Jest to zupełnie inna historia od tych, które pisałam wcześniej, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Enjoy!


Zapowiada się kolejny nudny dzień. Nie żebym narzekała na swoje życie. Bo tak nie jest. W końcu to ja nim kieruje i nie mam prawa narzekać, skoro żyję według decyzji jakie podjęłam prawda? Tak mi się przynajmniej wydaję.
No to może krótka charakterystyka. Nazywam się Diana Manzarek i nie, nie mam nic wspólnego z TYM Manzarkiem. Jestem dziewiętnastoletnią szatynką o czekoladowych oczach. Nie jestem typem grzecznej dziewczynki. O nie! Z rodzicami nie mieszkam od dawna, po tym jak w wieku piętnastu lat znaleźli mnie pijaną i naćpaną pod mostem w moim rodzinnym Detroit. Wkurwili się wtedy ostro i wysłali do prywatnej szkoły w Los Angeles. Oczywiście zbuntowałam się przeciwko takiemu pomysłowi. Los Angeles ok, prywatna szkoła? Wolne żarty. Tym bardziej, że moi rodzice byli typowymi hipisami, takimi wiecie, pełne "Peace and love" i palenie trawki, więc w ogóle nie rozumiałam ich decyzji. Ale pojechałam. I wytrzymałam w tej jebanej szkole całe 3 dni. Wywalili mnie za fajki. I tak od tego czasu szukam sobie zajęcia gdziekolwiek, byleby mieć gdzie spać i co zjeść. Przez te cztery lata zdążyłam już być sprzątaczką, zmywarką, barmanką, kelnerką, a nawet przez tydzień byłam groupie zespołu Motley Crue. Miałam wtedy szesnaście lat i szybko z tego zrezygnowałam pozostając z chłopakami w przyjaźni. I tak tułam się po tym zasranym Los Angeles, które mimo całego gówna, które się w nim znajduje, kocham całym sercem. Czuję, że to mój prawdziwy dom i totalnie przesiąknęłam jego stylem życia i atmosferą. A z tego co wiem, moi kochani rodzice wyjechali sobie na drugi koniec kontynentu i wiodą spokojne życie hipisów na emeryturce. No bardzo fajnie, ale ja też istnieje, tak? A zresztą, nieważne.

Aktualnie pracuję w Rainbow, gdzie jestem menadżerem. Myślicie, że to prestiż? Gówno prawda! Owszem, do moich obowiązków należy załatwianie atrakcji, w postaci ciekawych koncertów znanych, jak i dopiero raczkujących zespołów, ale prawda jest również taka, że członkowie kapel, chcąc mi się odwdzięczyć po prostu idą ze mną do łóżka. Niby nic w tym złego, ale wydaję mi się to trochę śmieciowe. Bo, czy takim zachowaniem właśnie się nie zeszmacam? To trochę tak, jakbym była ich groupie. Ale w sumie godzę się na to, więc nie mam prawa narzekać. Chyba po prostu to lubię. Zresztą wiem, że szef wymaga tego ode mnie. Nie mam pojęcia, na chuj to temu staremu dziadowi, ale wyraźnie dał mi to do zrozumienia, kiedy zaczynałam pracę. Zauważyłam nawet, że czasem dostaję większą wypłatę. Wtedy czuję się pełnoprawną dziwką, ale nie odzywam się tylko dalej robię swoje. Grunt, żeby mieć forsę na dragi. Nie wspominałam, że ćpam? No to mówię. Doszło do tego, że jak miałam siedemnaście lat to trafiłam na odwyk, ale gdy tylko z niego wyszłam wróciłam do starych przyzwyczajeń. Teraz może nie jestem typową narkomanką, ale dragami nie gardzę.

Siedziałam właśnie przy barze ze szklaneczką Jacka Danielsa przed sobą i papierosem między palcami, gdy poczułam gorący oddech na szyi, a po chwili usłyszałam męski, lekko ochrypły głos:
- Jacka! - krzyknął ktoś próbując przebić się przez głośną muzykę dobiegającą ze sceny i graną przez jakiś nieznany zespół, któremu załatwiłam koncert.
Tajemniczy osobnik usiadł na krzesełku barowym obok mnie, a ja zaszczyciłam go spojrzeniem. Facet był cholernie intrygujący w cylindrze i włosach okalających całą twarz. Widać było jedynie jego duże, malinowe usta, a w nosie błyszczał srebrny kolczyk.
- Bolało jak spadałaś z nieba aniele? - no nie no, trzymajcie mnie! Co za tani tekst!
- Nie, ale oparzyłam się wychodząc z piekła. - odpowiedziałam z ironią i wychyliłam cały alkohol w szklance. Brunet zaśmiał się lekko i zrobił to samo ze swoim alkoholem.
- Jestem Slash. - przedstawił się, a ja spojrzałam na niego z ukosa.
- Diana.
- Chyba nie zrobiłem na Tobie najlepszego wrażenia. Żeby je zatrzeć proponuje drinka. - był taki uroczy i czarujący, że nie mogłam powstrzymać się od drobnego uśmiechu.
- Jeszcze raz to samo! - Slash zawołał do barmana i wyciągnął sobie papierosa z mojej paczki leżącej na blacie.
- Hej to moje! - oburzyłam się, a towarzysz tylko wystawił mi język, co doprowadziło do jeszcze większego uśmiechu na mojej twarzy.
- Czym się zajmujesz? - zapytał kiedy już odpalił sobie fajkę, a barman podsunął nam szklanki.
- Jestem tu menadżerem. A Ty? - również zapaliłam papierosa.
- Gram na gitarze i właśnie rozmawiasz z przyszłą gwiazdą rocka! - wypiął dumnie pierś. Zachichotałam donośnie, co wywołało małą konsternację na jego twarzy, ale machnęłam tylko ręką. Zawsze spotykam muzyków, zawsze.
Rozmowa zeszła na temat muzyki, a ja doskonale widziałam, jak Slash zerka na moje nogi ubrane w króciutkie szorty odkrywające kawałek pośladków i dekolt w wyciętej bluzce z logo Ramones. Po czterech kolejkach jego ręka zawędrowała na moje kolano i zaczęła przemieszczać się coraz wyżej, a jego twarz niebezpiecznie przybliżyła się do mojej. Ale nie miałam zamiaru protestować, bo kręcił mnie odkąd tylko usiadł obok mnie i obydwoje mieliśmy ochotę na coś więcej. Więc gdy jego usta znalazły się na moich całując je namiętnie, z zaangażowaniem oddałam pocałunek. Wplotłam palce w jego bujne loki i przyciągnęłam jeszcze bliżej siebie. Rozochocony gitarzysta oderwał się ode mnie i lekko dysząc wyszeptał:
- Nie tutaj. Zabieram Cię do siebie. - zmarszczyłam brwi. Zdziwiło mnie jego zachowanie, ale nie protestowałam, a jedynie kiwnęłam głową i dałam mu się zaprowadzić do wyjścia. W sumie cieszyłam się, że nie będę musiała wracać na noc do mojego maleńkiego mieszkanka.
Szliśmy ulicami Los Angeles przystając co jakiś czas i całując się namiętnie. Byliśmy coraz bardziej podnieceni, toteż przyspieszyliśmy kroku i po 10 minutach byliśmy pod jakimś domem. Jeśli można to tak nazwać. Trochę zaniedbany i lekko rozpadający się tu i ówdzie, ale pieprzyć to. Nie przyszłam tutaj, żeby oceniać architekturę budynku. Mulat otworzył drzwi i od progu zaczęliśmy się namiętnie całować i rozbierać. Slash podniósł mnie do góry, a ja oplotłam go nogami w pasie. Cały czas namiętnie się całując doszliśmy do jakiegoś pokoju. Brunet postawił mnie na ziemię, a nasze ubrania zaczęły latać po całym pomieszczeniu zdzierane w pośpiechu. Po chwili całkowicie nadzy położyliśmy się na łóżku i nie bawiąc się w jakieś romantyczne gierki, Slash wszedł we mnie szybkim ruchem, a ja wydałam z siebie głośny okrzyk. To był dziki i ostry seks bez zobowiązań, po którym wciągnęliśmy kreskę i wróciliśmy do łóżka kontynuując nieprzespaną noc.