piątek, 2 stycznia 2015

Sweet Caress - Rozdział 9

Witajcie! Postanowiłam wrócić również z tym opowiadaniem :)Rozdział trochę krótki, ale to dlatego, że pewne wydarzenia zaplanowałam dopiero na kolejny :P Enjoy!


Następnego dnia odebrałam gotowy teledysk od Marka i weszłam do Hell House'a z głośnym trzaskiem drzwi. Serio, one nam kiedyś wypadną z zawiasów. Oczywiście, chłopaki byli tak podekscytowani, że gdy tylko usłyszeli, że wchodzę do środka, momentalnie do mnie doskoczyli i otoczyli.
- Masz? - zapytał Axl patrząc na mnie uważnie, a ja tylko pomachałam mu taśmą przed oczami. Na ich twarzach od razu zagościły szerokie uśmiechy, przez co moje kąciki ust również poszły w górę. Cieszę się, że mogłam im pomóc. Chociaż tak mogę się im odwdzięczyć za to, że dali mi dach nad głową. Trochę przeciekający, ale ważne, że jest. No i musiałabym poszukać jakiejś pracy... Na zarobkach Izzyego długo nie pociągniemy.
- Ej, Di! Słyszysz mnie? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Duffa i jego dłoń machająca mi przed oczami.
- Co? Sorry, trochę odpłynęłam. - wytłumaczyłam i poprosiłam blondyna, aby powtórzył wcześniejszą wypowiedź.
- Zakochałaś się, czy co? - zironizował Rose, a ja jedynie posłałam mu pełen dezaprobaty uśmiech. Jednak zauważyłam, że tekst Rudego przygasił odrobinę McKagana.
- W każdym bądź razie mówiłem, że idziemy do wytwórni zanieść ten teledysk, bo nie ma czasu do stracenia. Jak chcesz możesz iść z nami.
- Taaak, Di, chodź! W końcu jesteś matką naszego sukcesu! - doskoczył do mnie Steven i objął ramieniem, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- No to ciężkie życie sobie wybrałam. Być matką tylu nieogarniętych rockmanów. - wystawiłam im język, na co oni tylko się zaśmiali.
- Adler jak coś powie, to można jebnąć. Popcorn, kurwa, z Di robi się inne rzeczy niż z matką. - wytłumaczył Axl i spojrzał na mnie w taki sposób, że nie miałam żadnych wątpliwości, co miał na myśli. W odpowiedzi przygryzłam wargę i puściłam mu oczko, a następnie wyciągnęłam sobie papierosa z paczki, którą podsunął mi Izzy i zgodziłam się iść z nimi do wytwórni. Skoro zostałam nazwana matką ich sukcesu to przecież nie mogłam ich teraz zostawić. Matka nie zostawia swoich dzieci w tak ważnych chwilach. I tak swoją drogą, Steven miał trochę racji. I to nie tylko jeśli chodzi o Gunsów... W końcu to dzięki mnie wiele zespołów zaczęło swoją karierę, bo to ja załatwiałam im pierwsze koncerty. Ehh, tęsknię za tą pracą. Może niekoniecznie za moim obleśnym szefem, ale za tą możliwością spotykania tylu niesamowitych ludzi i pomagania im w wybiciu się, zdobyciu fanów, byciu zauważonym. Dzięki tej pracy poznałam kilku naprawdę fajnych facetów. W tym momencie przypomniał mi się Sebastian ze swoim zespołem. Zdecydowanie ten wysoki blondyn należał do moich ulubieńców. Ciekawa jestem, co się teraz dzieje ze Skid Row... Od dawna nie miałam z nimi żadnego kontaktu, a teraz, gdy już nie pracuję w Rainbow, tym bardziej nie mam szans ich widywać. A szkoda, wielka szkoda...
Na takich przemyśleniach minęła mi połowa drogi do Geffen Records. Chłopaki żywo dyskutowali o teledysku i zastanawiali się, czy spodoba się ludziom z wytwórni. Oczywiście, Axl był pewny, że tak, ale Slash, Duff i Steven mieli pewne wątpliwości. I wcale się im nie dziwiłam. Rose zawsze był pewny siebie i nikt nigdy nie będzie w stanie wmówić mu, że to co robi jest złe. Reszta za to była pełna obaw, bo nigdy nie wiadomo, na co tak naprawdę liczyli ci ludzie. A to jak na razie jedyna dla nich szansa na większą karierę niż granie po klubach. Jedynie Izzy nie wdawał się w żadne dyskusje i szliśmy obok siebie, wyprzedzając resztę o kilka kroków. Stradlin uparcie wpatrywał się w chodnik i palił papierosa, a jego czarny, skórzany płaszcz dodawał mu pierwiastka tajemniczości i mroku. Z nim czułabym się bezpiecznie nawet w najciemniejszej uliczce. Szczerze mogę przyznać sama przed sobą, że uwielbiam tego faceta. Ale w zasadzie to tyczy się również tej wrzeszczącej teraz czwórki za nami.
- O czym myślisz? - spojrzałam w bok i zderzyłam się z ciemnymi tęczówkami rytmicznego. Uśmiechnęłam się delikatnie, bo w jego oczach naprawdę zobaczyłam zainteresowanie.
- O pracy. Tęsknię za byciem menadżerem w Rainbow... Ta praca była spełnieniem moich marzeń. A teraz zostałam z niczym. I wypadałoby poszukać czegokolwiek.
- A czemu nie spróbujesz w innym klubie? Nie tylko Rainbow jest w L.A. A masz doświadczenie, więc raczej nie powinno być problemu... - czy ja właśnie zobaczyłam uśmiech na jego twarzy? I to, co powiedział, naprawdę miało sens. Mogłam przecież spróbować w Whiskey, albo Cathouse... W sumie klubów do wyboru miałam dużo.
- Chyba masz rację. Będę musiała spróbować. Dzięki Jeff. - widziałam, że nie był zadowolony, że użyłam jego prawdziwego imienia, ale powiedział jedynie:
- Zawsze do usług.

Staliśmy w biurze Davida Geffena i razem z nim gapiliśmy się na telewizor, w którym odtwarzany był właśnie nakręcony przez nas teledysk. Patrząc na niego, doszłam do wniosku, że strasznie się denerwuję, bo z miny właściciela wytwórni nie byłam w stanie nic wyczytać. Spojrzałam na chłopaków. Teraz już nawet Axl nie wyglądał na pewnego siebie i wiedziałam, że jest zestresowany niemniej niż reszta. W końcu projekcja dobiegła końca i Geffen spojrzał na nas, zatrzymując wzrok na kilka sekund na naszych twarzach. Nadal z jego miny nie można było nic wyczytać. Czy ten facet ma taką kamienną twarz całe życie? Nagle jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech. Czyli raczej mu się podobało.
- No muszę powiedzieć, że świetnie poradziliście sobie z zadaniem. Teledysk jest profesjonalny i łatwo trafi do słuchacza. - w całym pomieszczeniu słychać było teraz tylko nasze westchnienia ulgi i głos Axla mówiący "A nie mówiłem, jesteśmy zajebiści". Wywróciłam tylko oczami i zostałam mocno przytulona przez Slasha, który akurat stał obok.
- Pani Amando, proszę przygotować umowy dla zespołu Guns n' Roses. - powiedział Geffen przez telefon, a po chwili drzwi się otworzyły i do biura ze szczerym uśmiechem weszła zgrabna brunetka. Chłopaki zmierzyli ją wzrokiem, a ona podała szefowi kartki papieru i już jej nie było.
- Proszę zapoznać się z kontraktem, a następnie podpisać go w wyznaczonym miejscu. - zespół zacząć czytać umowy, a w tym czasie właściciel wytwórni zwrócił się do mnie:
- Pani...
- Manzarek. Diana Manzarek. - podpowiedziałam mu.
- Jest pani menadżerką zespołu?
- Nie, raczej przyjaciółką... - wyjaśniłam.
- To dzięki niej nagraliśmy ten teledysk, więc w sumie.... - wzruszył ramionami Duff, odrywając wzrok od kartek papieru. Reszta uczyniła to samo, po czym wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- No właśnie. Dzięki niej w ogóle tu jesteśmy, więc to chyba byłoby dobre rozwiązanie. Co ty na to, Mała? - zwrócił się do mnie Axl, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, do rozmowy wtrącił się Geffen.
- Niestety, wraz z podpisaniem kontraktu zgadzacie się na otrzymanie menadżera, którego my wybierzemy spośród ludzi pracujących dla naszej wytwórni. Jeśli pani Diana byłaby już wcześniej menadżerką waszego zespołu, moglibyśmy jeszcze podyskutować, ale w takiej sytuacji, niestety. - rozłożył ręce, a ja pokiwałam głową. Szkoda, ale w sumie nie wiem, czy chciałabym wziąć na siebie, aż taką odpowiedzialność. Widziałam, że Gunsi nie byli tym zachwyceni, ale nie dyskutowali, bo albo wóz, albo przewóz. Chwycili jedynie podane im długopisy i złożyli podpisy na umowach.
- Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że nasza współpraca okażę się owocna. Proszę przy wyjściu zgłosić się do biura przy recepcji, otrzymacie zaliczkę.
- To my dziękujemy za szansę. Nie zawiedziemy, może być pan pewien. - powiedział McKagan, a następnie wszyscy po kolei uścisnęliśmy sobie dłonie z Geffenem i wyszliśmy z wytwórni, uprzednio idąc oczywiście po obiecaną zaliczkę. Która okazała się być sumą 20 tysięcy dolarów! Zrobiliśmy wielkie oczy, gdy pulchna kobieta wydawała nam gotówkę. W końcu żadne z nas nigdy nie widziało takiej sumy na oczy! Ale swoją radość wyraziliśmy dopiero po przekroczeniu progu budynku. Zaczęliśmy krzyczeć, piszczeć i przytulać się nawzajem.
- To co zrobimy z taką kasą? - zapytał Slash, kiedy już się trochę uspokoiliśmy.
- Jak to co? Jedziemy do Vegas! - odpowiedział Axl, po czym przyciągnął mnie do siebie i wpił w moje wargi, całując namiętnie.

sobota, 1 lutego 2014

This is the end...

Chyba nie ma sensu Was zwodzić, mówiąc, że coś jeszcze napiszę. Bo tak się nie stanie. Przez ostatnie miesiące odeszłam zupełnie od pisania i raczej do niego nie wrócę. A nawet jeżeli to zrobię to prawdopodobnie będzie to zupełnie nowa historia niezwiązana z tymi, które pisałam.

Trochę żal, bo ile czasu, serca i uwagi poświęciłam blogom wiem tylko ja. I jestem zła na siebie, że nie potrafię doprowadzić żadnej z historii do końca, ale szczerze mówiąc, tak dawno nie pisałam, iż z pewnością nie "wbiłabym się" do fabuły, nie poczułabym jej, tak jak miało to miejsce na początku, gdy dodawałam rozdziały regularnie.

Wiem, że zostawiam dużo nieskończonych wątków, ale z drugiej strony każda z Was może sobie dopisać zakończenie, takie jakie by jej się marzyło. I z pewnością wszystkie będą lepsze od tych, które ja bym wymyśliła :)

A teraz podziękowania.
Dziękuję wszystkim bez wyjątku, którzy byli ze mną, czytali, komentowali, wspierali, pocieszali, opieprzali kiedy było trzeba, doradzali i robili wszystko, żeby moja przygoda z pisaniem wyglądała tak jak wyglądała :*

A teraz bardziej osobiście dziękuję:
Dirty Rose - która jest moją rodzoną siostrą (tak, naprawdę tak jest) za to, że część wydarzeń była trochę jej zasługą, za sprawdzanie i korygowanie niektórych rozdziałów przed ich opublikowaniem, za dobre słowo, ale i czasem za konstruktywną krytykę <3
Liz - za przyjaźń, bycie moim psychologiem i przygody, których nie zapomnę do końca życia :*
Rain - za komentarze, które były kopem do dalszego pisania, bo wiedziałam, że ktoś czeka na to, żebym coś dodała, te zajebiste wsparcie i ogromną wiarę w moje możliwości :*
Angie - za rozmowy, których nigdy nie zapomnę i przyjaźń :*
Hannah McKagan - bo zawsze wiernie czytałaś i pisałaś piękne komentarze <3
Cassie Everly - bo byłaś taką dobrą duszyczką <3

A także:
Carli Jon McKagan, Rose, Ninde, bad_ass, Miss Nothing, Ironic Dreams, Vicky, Mist, A. W. Grey i wszystkim Anonimom - byłyście i jesteście fantastyczne <3 

I tak oto kończy się moja przygoda z opowiadaniami. W życiu bym się nie spodziewała, że niby taka błaha rzecz może tak odmienić czyjeś życie. A jednak! Uważam to za jedną z najlepszych decyzji w moim życiu, bo podwyższyłam poziom swoich możliwości pisarskich oraz mogłam podzielić się z kimś swoją pasją i wytworami wyobraźni :)

Nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo jest tyle rzeczy, które chciałabym Wam przekazać, że z pewnością połowę bym ominęła, użyję więc tylko jednego słowa: DZIĘKUJĘ! :*

A! No i trzymajcie w maju kciuki, bo Wasza Starlight pisze maturę, a żeby mogła zrealizować swoje marzenia, musi ją zdać z dobrym wynikiem :)

Trzymajcie się i


Keep on rockin' fuckers! \m/

P.S. Nie bardzo mam czas, żeby czytać Wasze rozdziały, ale niewykluczone, że raz na jakiś czas zobaczycie mój komentarz pod postem :)
P.S. 2: Jeśli chcecie mnie poznać, pogadać,wyjść na piwo czy cokolwiek odsyłam tutaj.

sobota, 13 lipca 2013

Sweet Caress - Rozdział 8

No i w końcu jest następny rozdział! Wiem, że strasznie długo to trwało, ale dopadł mnie totalny brak weny i nie potrafiłam napisać nawet jednego, logicznego zdania. Ale, że w nocy wyjeżdżam to chciałam, aby przed moim wyjazdem jeszcze coś się pojawiło. I udało się. A efekty oceńcie sami :)


- Axl! Kurwa mać nie tak! - wydarłam się na Rudego, bo już chyba pięćdziesiąty raz musieliśmy powtarzać scenę.
- Cholera Di zdecyduj się! Raz mówisz tak, a raz inaczej! - jemu też puściły nerwy i patrzył na mnie wkurzony.
- No chyba zależy Wam na porządnym teledysku, nie? - podeszłam bliżej niego cedząc każde wypowiadane słowo. Rose popatrzył tylko na mnie uważnie i bez słowa wrócił na miejsce, a na mojej twarzy zagościł zwycięski uśmiech.
Na szczęście Axl się ogarnął i w końcu scena wyszła tak jak powinna, a z dalszym kręceniem nie było problemów i skończyliśmy wszystko nad ranem.

- Trzeba to opić! - powiedział Slash, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu. Ja od razu opadłam na kanapę i spojrzałam na niego, jakby był niespełna rozumu. Byłam tak zmęczona, że myślałam tylko o tym, żeby się położyć, a ten tu o piciu gada.
- No co? - wzruszył ramionami. - Nasz pierwszy teledysk, Mała! - usiadł obok mnie i klepnął w kolano.
W odpowiedzi ziewnęłam przeciągle i przeczesałam dłonią włosy.
- To pijcie, ja idę spać. - mruknęłam i wstałam idąc w stronę schodów.
- Nie no Di! Dalej chodź, a nie coś wymyślasz! - chwycił mnie za rękę Duff i pociągnął tak, że wylądowałam obok niego na sofie. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, ale uśmiechnął się do mnie tak uroczo, że nie byłam w stanie zrobić nic innego, jak tylko odwzajemnić gest i poczochrać jego czuprynę, na co zostałam pocałowana w policzek.
Po chwili w salonie pojawił się Axl niosący w dłoniach kilka butelek różnych alkoholi. Rozdał każdemu po jednej sztuce, a nadmiar, który mu został postawił na stole.
- Za teledysk! - wzniósł toast Rose, a my mu zawtórowaliśmy, po czym stuknęliśmy się butelkami.
- Kurwa, udało nam się! - westchnął Steven, a my spojrzeliśmy na niego kiwając głowami. Szczerze mówiąc, aż trudno było mi uwierzyć, że naprawdę daliśmy radę. W końcu żadne z nas nie miało nigdy do czynienia z kręceniem teledysku. Może jednak do czegoś się nadajemy.
- Teraz tylko musimy iść do Geffen i dać im materiał. - Axl opróżnił już połowę Jacka.
- Jutro pójdę go odebrać od Marka. - uśmiechnęłam się do Rudego, gdy zobaczyłam, że na mnie patrzy i sama upiłam spory łyk alkoholu. Po chwili opadłam plecami na kanapę i oparłam głowę o ramię McKagana, bo siedział obok mnie z rękami rozłożonymi na boki. Gdy poczułam na potylicy materiał jego jeansowej kurtki spojrzałam w jego stronę, a on puścił mi oczko. Przymknęłam powieki, bo ogarnęło mnie zmęczenie. Chłopaki żywo o czymś dyskutowali, aż po kilku minutach nastała totalna cisza przerywana jedynie stukaniem butelek o stół. Chyba unieruchomiłam trochę Duffa, bo oparłam się o jego rękę i nie za bardzo mógł się ruszać, ale było mi tak błogo, że nie byłam w stanie zmienić pozycji. Z letargu wyrwał mnie dopiero głos Izzy'ego:
- Mała, chcesz? - momentalnie otworzyłam oczy i wzrok skierowałam na bruneta, który trzymał w dłoni woreczek z tak dobrze znaną mi substancją.
- No pewnie! - od razu się ożywiłam, co wywołało śmiech u chłopaków, i wyciągnęłam rękę po narkotyk. Następnie otworzyłam opakowanie i wysypałam na stół proszek od razu formując z niego dwie proste kreski, które szybko zostały wciągnięte do mojego organizmu. Po kilkunastu sekundach poczułam jak po moim ciele przechodzi dreszcz i wypełnia mnie błogość i lekkość. Chłopaki też już zdążyli zażyć swoje porcje, po czym zapiliśmy wszystko alkoholem. Teraz już nikomu z nas nie chciało się spać. Ogarniała nas niesamowita energia i chęć do jakiegokolwiek działania. Dosłownie nie mogliśmy usiedzieć w miejscu.
- Chodźmy gdzieś! - marudziłam tak od pięciu minut, cały czas powtarzając te słowa, patrząc błagalnym wzrokiem za każdym razem na kogoś innego. W końcu gdy spojrzałam na Slasha, ten szeroko się uśmiechnął.
- Dobra! Chodź! - aż pisnęłam z zachwytu i wstałam z kanapy, a wszyscy podążyli za mną. Nie miałam pojęcia gdzie zmierzamy, ale wyszłam przed szereg i prowadziłam chłopaków idąc przed siebie i skręcając w przypadkowe ulice.

- Nie Di, tam nie! - złapał mnie w pasie Duff i odciągnął od ogrodzenia, gdy chciałam wejść na czyjeś podwórko, bo zobaczyłam na nim basen. Reszta tylko stała i miała ze mnie niezły ubaw.
- Dobra, wracamy do domu, Mała ma już dość - zakomenderował Izzy, a Duff objął mnie ramieniem, zapewne żebym nigdzie nie zwiała.
- Masz rację. Urządziła się najlepiej z nas wszystkich. - powiedział patrząc na mnie uważnie Axl, a ja uśmiechnęłam się tylko do niego najszerszym uśmiechem, jakim byłam w stanie.
Tak więc ruszyliśmy w drogę powrotną do HellHouse'u, która i tak nie obyła się bez przestojów, bo Stevenowi zachciało się sikać i musieliśmy czekać, aż wyleje się pod krzaczkiem.
- Nogi mnie bolą. - zajęczałam po jakiś 2km ciągłego marszu.
- Nic dziwnego skoro przeciągnęłaś nas przez połowę Los Angeles.  - Hudson podszedł do mnie z fajką w ustach i potarmosił mi włosy. - Wskakuj. - nagle zatrzymał się przede mną i stanął tyłem tak, żeby mógł mnie nieść na barana. Na mojej twarzy od razu wykwitł szeroki uśmiech i z głośnym piskiem wskoczyłam Mulatowi na plecy. Poprosiłam jeszcze tylko Izzy'ego o papierosa i gdy rytmiczny mi go podpalił ruszyliśmy w dalszą drogę.

Do domu dotarliśmy godzinę później. Wszyscy byliśmy zmęczeni, na dodatek za oknami już świtało, więc od razu rozeszliśmy się do swoich pokoi. Mnie odprowadzał Duff, po tym, jak prawie zaliczyłam glebę wchodząc po schodach. Na szczęście blondyn szedł tuż za mną i zdążył mnie złapać w swoje ramiona zanim mój tyłek spotkał się z drewnianymi stopniami. Grzecznie podziękowałam jednocześnie śmiejąc się z całej sytuacji i już chciałam odejść, gdy McKagan stwierdził, że pójdzie ze mną, żebym sobie po drodze nic nie zrobiła. Byłam w takim stanie, że jak najbardziej było to możliwe, więc zgodziłam się na jego propozycję i wsparta na jego ramieniu po kilku minutach lądowałam już na miękkim materacu.
- Duffy! - zawołałam za blondynem, gdy chciał wyjść z pokoju.
- Tak? - odwrócił się w moja stronę i uważnie na mnie spojrzał.
- Zostań ze mną, proszę. - poprosiłam nie chcąc zostać sama, a na jego twarzy pojawił się słodki uśmiech.
Następnie podszedł do łóżka, a ja odchyliłam nieco kołdrę, aby mógł się pod nią wślizgnąć. Po chwili czułam ciepło jego ciała i dłoń oplatającą mnie w pasie. O dziwo, Duff był jedynym członkiem zespołu, który jeszcze mnie nie przeleciał. Reszta traktowała mnie jak przyjaciółkę, z którą mogą chodzić do łóżka i żadnej ze stron to nie przeszkadzało.
-Duff? - zagaiłam i spojrzałam na niego uważnie, a słysząc ciche 'hmm' kontynuowałam. - Dlaczego jeszcze mnie nie przeleciałeś tak jak reszta chłopaków? - zapytałam z czystej ciekawości, bo nawet w jego zachowaniu nigdy nie zdarzyło się, aby do czegoś zmierzał. Basista momentalnie otworzył wcześniej zamknięte oczy i zderzył się z moim spojrzeniem.
- Bo nie traktuję Cię jak dziwkę i nie chcę tak traktować. Dla mnie jesteś kobietą, której należy się szacunek. - odpowiedział delikatnie jeżdżąc dłonią w górę i w dół mojego ciała.
Słysząc to, co mi powiedział, uśmiechnęłam się pod nosem, pocałowałam go w policzek i wymamrotałam ciche "dobranoc Duffy".
- Dobranoc Di. - usłyszałam tylko i wtulając się w jego ciepłe ciało i pachnące papierosami miękkie włosy, ukołysana jego miarowym oddechem odpłynęłam do krainy snu.

piątek, 26 kwietnia 2013

Sweet Caress - Rozdział 7

Od mojej przeprowadzki do HellHouse'a minął już tydzień. Niestety cały czas jestem bez pracy, ale staram się tym nie martwić. Wiem, że w końcu coś dla siebie znajdę. Właśnie siedziałam w salonie, gdy do domu weszli chłopaki z zespołu. Mieli załatwiać coś związanego z wytwórnią. Okazało się, że podczas tego koncertu, który im załatwiłam pracując jeszcze w Rainbow wyhaczył ich jakiś koleś z Geffen Records i zaproponował współpracę. Właśnie dzisiaj mieli z nim spotkanie.
- No i jak? - wstałam z kanapy szybko do nich podchodząc.
- Średnio. - odpowiedział Duff i cały zespół wyminął mnie rozsiadając się na kanapach.
- Średnio? Stary to jakaś chujnia! - zbulwersował się Axl i uderzył pięścią w siedzisko sofy.
- Możecie jaśniej? - stanęłam nad nimi i założyłam ręce na piersi.
- Geffen powiedział nam, że żeby przekonać ich, że jesteśmy czegoś warci, mamy sobie nakręcić teledysk. Sami. - podkreślił ostatnie słowo Rose.
- Sami? A niby jak to zrobicie? Do tego potrzebny jest jakiś konkretny budżet.
- W sumie to nie problem. - Izzy uważnie na mnie spojrzał. - Sprzedaję dragi to kasa zawsze jakaś wpadnie. Ale pomyśleliśmy też o Tobie.
Zmarszczyłam brwi.
- O mnie? Nie no wiecie, chętnie Wam pomogę, ale u mnie z kasą krucho.
- Nie, nie o kasę tu chodzi! Pomyśleliśmy, że pomogłabyś nam go w ogóle jakoś nakręcić.
Zastanowiłam się chwilę. W sumie, nic nie tracę, a może być fajna zabawa.
- No dobra. A o jaką piosenkę chodzi? - spojrzałam na nich i usiadłam na parapecie odpalając papierosa.
- Wybraliśmy Welcome To The Jungle. - powiedział Steven.
- Okej. A macie jakiś pomysł? - wypuściłam szary obłoczek dymu i przymrużyłam oczy.
- Tak raczej nie bardzo. - odpowiedział Slash drapiąc się po szyi.
Przewróciłam oczami i zeskoczyłam z parapetu. Czyli czeka nas sporo pracy. Łącznie z wymyśleniem całej fabuły teledysku. Usiadłam na podłodze obok chłopaków i zaczęliśmy wymyślać. Szło opornie. Ba! Szło strasznie. Niby każdy z nas miał jakiś własny pomysł, ale najczęściej nie pasował on do piosenki. W końcu po godzinie, kiedy nie mieliśmy jeszcze nic, Duff po prostu wstał z kanapy i poszedł do kuchni. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, ale wszystko stało się jasne, gdy wrócił dzierżąc w dłoniach butelkę Danielsa dla każdego.

- A może by tak... - wybełkotał pijany Axl. W ogóle po dwóch godzinach i kilku butelkach alkoholu wszyscy byliśmy już pijani. - Ja tak.. jakby przyjadę... autobusem... i wysiądę na Sunset...
- ... i wtedy Izzy będzie chciał sprzedać Ci dragi... - pociągnęłam to dalej.
- ... ja odmówię.... - Axl opróżnił właśnie kolejną butelkę whiskey.
- ... a obok Ciebie przejdzie jakaś typowo Sunsetowa laska, za którą się oglądniesz... - pomysł Stradlina.
- ... ja będę leżał gdzieś najebany... - wtrącił swoje Slash.
- ... a później nakręcimy jak gramy gdzieś koncert... - wymyślił Duff.
- ... i zrobimy migawki, jak siedzimy w jakimś pokoju hotelowym.... - dorzucił Steven.
- ... z jakąś panienką... - znowu pomysł Axla.
- ... ja będę tam grał na gitarze... - odezwał się McKagan.
- ... a na końcu wsadzimy Axla w kaftan bezpieczeństwa... - rzuciłam żartem i zaczęłam się śmiać, a chłopaki mi zawtórowali.
- Ej, ale to nie jest wcale taki głupi pomysł! - krzyknął nagle Slash i rzucił pustą butelkę o ścianę. Reszta zespołu z entuzjazmem mu przytaknęła i mój pomysł powiedziany po pijaku i w żartach, ku mojemu zdziwieniu, został przyjęty.

Następnego dnia, wstaliśmy wszyscy mniej więcej w tym samym czasie.
- Kuurwaaa! Mój łeb!
- Stul pysk McKagan. Ja tu umieram. - wyjęczałam łapiąc się za głowę. W ustach czułam pustynię, a na dodatek przytulony do mojej nogi spał Slash, więc po leżeniu całą noc na podłodze w tej samej pozycji, zupełnie jej nie czułam.
- Kurwa Slash złaź! - zrzuciłam go z siebie, a on otworzył oczy zupełnie zdezorientowany i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, a ja w tym czasie rozmasowywałam kończynę. Już chciałam odezwać się do Mulata, gdy zachrypniętym głosem odezwał się Axl leżący obok mnie:
- Czy my wczoraj nie wymyśliliśmy całego teledysku?
- Ej faktycznie! Coś mi świta!- odpowiedział McKagan, który zdążył już wypić całą butelkę wody. Kiedy spojrzeliśmy na niego błagalnym wzrokiem, westchnął tylko i bez słowa przyniósł każdemu po mineralnej.
- Wybawco! - krzyknęłam rzucając się na napój. Reszta zrobiła to samo i po niecałych 10 minut wszyscy doprowadziliśmy się w miarę do stanu używalności.
- To co? Nie ma na co czekać! Bierzemy się dzisiaj do pracy! - zadecydował podekscytowany Slash, a wszyscy z entuzjazmem przytaknęli. Widać było, że są podjarani kręceniem teledysku, ale nie dziwiłam im się. To ich ogromna szansa.
- Dajcie chociaż człowiekowi się trochę ogarnąć. - mruknęłam podnosząc się do siadu i dopiero teraz zauważyłam, że milczący cały czas Izzy uważnie mnie obserwuje. Gdy zobaczył, że na niego patrzę po prostu wstał i poszedł do łazienki. Nie wiem czemu, ale odebrałam to jako zaproszenie do dotrzymania mu towarzystwa i wstałam. Nadal nie czułam nogi, więc mój chód wyglądał dziwnie, ale jakoś doczłapałam się do łazienki. W środku zauważyłam już Stradlina.
- Boże muszę wziąć prysznic. - narzekałam przekraczając próg.
Izzy zaśmiał się tylko w charakterystyczny dla siebie sposób i pomachał mi przed nosem woreczkiem z białym proszkiem.
- Ale myślę, że to może poczekać. - zbliżyłam się do bruneta i wyciągnęłam rękę po narkotyk.
- Czekaj. - chłopak odsunął rękę i spojrzał mi w oczy. Patrzyłam na niego zdziwiona i zniecierpliwiona. Dopiero teraz poczułam jak potrzebuję tej kokainy w krwioobiegu. Z tego wszystkiego zaczęłam nerwowo tupać nogą na co rytmiczny uniósł jedną brew patrząc na mnie znacząco.
- Nie denerwuj się. - pogłaskał mnie po policzku. Następnie przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i chciałam pogłębić pocałunek, ale Izzy oderwał się od moich warg z głośnym mlaśnięciem. Spojrzał mi w oczy i otworzył woreczek wysypując połowę jego zawartości na swój język. Zmarszczyłam brwi. Nadal nie wiedziałam o co mu chodzi, ale szybko się dowiedziałam, bo rytmiczny znowu wpił się w moje usta. Na wargach czułam słodki smak jego ust, a na języku charakterystyczny smak kokainy. Mieszanka wybuchowa, która sprawiła, że odleciałam prawie w kosmos. Cała sytuacja tak rozbudziła moje zmysły, że nie chciałam zakończyć tego tylko na pocałunku, więc oderwałam się na chwilę od niego i ściągnęłam mu koszulkę przez głowę. Po chwili i on mnie pozbawił mojej i zaczął obcałowywać moją szyje i dekolt, a jego ręce bawiły się moimi piersiami przez materiał stanika. Mruczałam zadowolona i nawet nie wiem kiedy zostałam rozebrana do bielizny. Nie zostawałam rytmicznemu dłużna i zajęłam się pieszczeniem jego szyi i ucha za pomocą języka, a moje dłonie znalazły się na pasku od spodni, który odpięłam i zdjęłam materiał jednym zgrabnym ruchem. Następnie przejechałam koniuszkiem języka po górnej wardze bruneta, a ten momentalnie przyciągnął mnie do siebie i posadził na umywalce rozchylając moje nogi i wchodząc pomiędzy je. Znowu zaczęliśmy się całować, gdy zza drzwi dobiegł nas zniekształcony głos Duffa:
- Pierdolcie się szybciej! Nie mamy czasu!
Przewróciliśmy tylko oczami lekko się śmiejąc, ale Jeff wziął się do roboty, bo w jednej chwili opuścił moje majtki na wysokość kostek, ze swoimi robiąc to samo. Po chwili poczułam go w sobie i jęknęłam przeciągle. Brunet poruszał się we mnie bardzo szybko, co doprowadziło nas do orgazmów w klika minut. Na koniec zachłannie go pocałowałam, a on delikatnie wycofał się z mojego wnętrza. Jeżeli chcieliśmy dzisiaj wszystko nakręcić mieliśmy naprawdę mało czasu, więc zeskoczyłam z umywalki, naciągnęłam gacie i nic nie mówiąc ubraliśmy się w porozrzucane po całym pomieszczeniu ciuchy.
- I co? Miło się pieprzyło? - zapytał Axl, gdy tylko wyszliśmy z łazienki, a my w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęliśmy. Kiedy tylko się wprowadziłam doszliśmy z Axlem do wniosku, że nie chcemy się w nic angażować. Skoro jest nam dobrze tak jak jest, to dlaczego nie mielibyśmy przy tym pozostać? Tak, z Rose'm jak i zresztą z całym zespołem łączyła mnie przyjaźń i fizyczne relacje. Żadnych głębszych uczuć, bo po co. Wszystkim odpowiada taki układ. Seks bez zobowiązań.
- Ej ludzie! A skąd weźmiemy kamerę? - zapytał ni stąd ni zowąd Steven, a wszyscy zaczęli się zastanawiać. To było pytanie z serii tych za 100 punktów. Nagle mnie olśniło. Przecież podczas pracy w Rainbow poznałam kilku ludzi, którzy bez problemu powinni mi pomóc. Jednym z nich był Mark - techniczny Motley Crue.
- Chyba mam pewien pomysł. - powiedziałam i podeszłam do telefonu, który swoją drogą kupiliśmy za moje oszczędności. Chłopaki spojrzeli na mnie uważnie.
- Halo? Cześć Mark. Tu Diana.... Tak, ta sama... Haha... Dobra, dobra... Słuchaj, mam sprawę.... - odwróciłam się twarzą do chłopaków i mrugnęłam im na znak, że mogą by spokojni.


Mam wrażenie, że tym rozdziałem zaniżyłam poziom bloga :/

czwartek, 18 kwietnia 2013

Sweet Caress - Rozdział 6

Otworzyłam oczy i nauczona poprzednim doświadczeniem, szybko spojrzałam na swoje ciało. Byłam ubrana we wczorajsze ciuchy, więc odetchnęłam z ulgą. Niestety tym razem nie obyło się bez potwornego bólu głowy i... mdłości. Jakoś stłumiłam to nieprzyjemne uczucie i rozejrzałam po pomieszczeniu. Leżałam na jakimś łóżku, a przytulony do mojego brzucha spał Axl. Reszty nie było, pewnie leżą gdzieś w innym pokoju. Po chwili poczułam jak coś wywraca się w moim żołądku do góry nogami i wiedziałam, że jak najszybciej muszę znaleźć łazienkę. Na szczęście po ostatniej imprezie tutaj pamiętałam gdzie ona jest, więc nie bawiąc się w delikatność zepchnęłam Rose'a z mojego ciała, na co zareagował otworzeniem oczu i głośnym przekleństwem. Ale nie miałam czasu mu nic tłumaczyć. Pobiegłam do znajomych drzwi i nawet ich nie zamykając uklękłam przed muszlą klozetową i zwróciłam wszystko, co wczoraj jadłam oraz piłam. Kiedy już opróżniłam swój żołądek przepłukałam usta wodą i zauważyłam Rudego opierającego się o futrynę z cwaniackim uśmieszkiem.
- Trochę się wczoraj przegięło, co? - zapytał nie próbując ukryć śmiechu.
- Spierdalaj. - mruknęłam tylko i wyminęłam go wychodząc z łazienki. Axl zaśmiał się tylko jeszcze bardziej i chwytając mnie w talii przyciągnął do siebie. Podniosłam na niego wzrok i utkwiłam go w zielonych tęczówkach wokalisty.
- Nie bulwersuj się, bo złość piękności szkodzi. - powiedział i pstryknął mnie w nos, który odruchowo zmarszczyłam.
- No to widzę, że często się musisz wkurzać. - prychnęłam. Rudy pokręcił głową ze słowami "oj Di, doigrasz się kiedyś" i wpił w moje usta. Zachłannie oddawałam pocałunki, aż nie szturchnął nas toczący się do łazienki Steven. Podejrzewam, że nawet nie zauważył, iż tam stoimy. Kiedy Adler opuścił spodnie i zaczął się załatwiać, skrzywiłam się i odeszłam stamtąd. Skierowałam się do kuchni i usiadłam na krześle kładąc głowę na stole. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się również Axl, który położył obok mnie butelkę wody i tabletkę na ból głowy. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i połknęłam lek popijając go mineralną.
- Chyba będę się zbierać. Muszę iść do pracy. - mruknęłam wyrzucając pusty plastik do kosza.
- Nie możesz zostać? - wlepił we mnie oczekujące spojrzenie.
- Niestety nie, kochanie. Za coś trzeba żyć. - powiedziałam i żegnając go krótkim pocałunkiem, wyszłam z HellHouse'a.

Wyciągając paczkę Marlboro z kieszeni ramoneski, wyszłam na ulice Los Angeles. Odpaliłam papierosa i szybkim krokiem starałam się pokonać odległość dzielącą mnie od mojego mieszkania. Na szczęście nie miałam daleko i droga zajęła mi jakieś 15 minut. Nie miałam pojęcia, która jest godzina, bo Gunsi nie posiadali czegoś takiego, jak prawidłowo działający zegarek, więc wbiegłam szybko do domu. Zrzuciłam z siebie kurtkę i rzuciłam okiem na odmierzacz czasu wiszący w kuchni. Była 11:24. Mały poślizg, ale jakoś nigdy nie miałam unormowanego czasu pracy. Można by powiedzieć, że przychodziłam i wychodziłam kiedy tylko chciałam. Wskoczyłam pod prysznic i odkręciłam kurek z zimną wodą, żeby już ostatecznie pozbyć się kaca. Trochę pomogło, więc wyszłam i owinęłam się puchatym ręcznikiem. Nucąc "Under My Thumb" Stonesów ubrałam się i umalowałam. Następnie zjadłam coś na szybko i wyszłam do klubu. Wydawało mi się, że na ulicy minęłam się z Sebastianem, ale nie jestem pewna czy to był on, bo chłopak nawet mnie nie zauważył. Wzruszyłam więc tylko ramionami i zapaliłam papierosa, który wypadł mi z ręki. Zaklęłam siarczyście i schyliłam się, żeby go podnieść. Niestety kiedy spadł na chodnik zgasł, więc włożyłam go z powrotem do paczki, bo stałam już pod drzwiami Rainbow.
- Cześć Jerry. - przywitałam się z ochroniarzem stojącym przy wejściu.
- Cześć Diano. - odpowiedział jakoś tak oficjalnie. Zawsze witał mnie z uśmiechem, czasem nawet opowiedział jakiś żart, a dzisiaj nic. Zdziwiłam się, ale nie wypytywałam. Może facet ma gorszy dzień.
Popchnęłam duże drzwi i znalazłam się w środku klubu. Jak zawsze panował tu zaduch i unosił się zapach dymu papierosowego i alkoholu. Zrobiłam jeszcze kilka kroków i usiadłam przy barze rzucając torbę na blat.
- Di, szef powiedział, że jak się pojawisz to masz do niego natychmiast przyjść. - zakomunikowała mi Chloe czyszcząc ściereczką wysoką szklankę. Skrzywiłam się, bo nie lubię przebywać z tym oblechem sam na sam. Ale w końcu to mój szef, więc wypuściłam głośno powietrze z ust i zeskoczyłam ze stołka biorąc z blatu torbę i dziękując koleżance za informację, poszłam w stronę gabinetu szefa.Po chwili już pukałam do drzwi z przyklejoną tabliczką "Daniel Warner".  Kiedy usłyszałam stłumione "proszę", nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Szef siedział za biurkiem i gdy tylko mnie zobaczył jego twarz wykrzywił uśmiech, który wydał mi się co najmniej dziwny.
- Proszę, proszę kto zawitał do pracy. - odezwał się tym swoim obleśnym głosem, na którego sam dźwięk czułam obrzydzenie. - Siadaj. - tym razem rozkazał mi to ostrym tonem, więc spełniłam polecenie. Szybko jednak na jego twarzy znowu pojawił się ten krzywy uśmiech. Ja nadal milczałam i rozglądałam się po pomieszczeniu co jakiś czas tylko zaszczycając go wzrokiem.
- Wiem, co się wczoraj wydarzyło i nie mam zamiaru tolerować takich rzeczy! Nie u mnie w klubie! - podniósł głos a ja spojrzałam na niego hardo.
- A niby co się takiego stało? - zapytałam odważnie i nieco arogancko. Daniel poczerwieniał na twarzy i wziął głęboki wdech.
- Posłuchaj! Zawsze przymykałem oko na Twoje imprezowanie z zespołami, bo najczęściej przynosiło to zysk klubowi. Ale upijania się do nieprzytomności i ćpania z nimi tolerować nie będę! Jesteś tu pracownikiem, więc nie będziesz przynosiła takiej reklamy Rainbow! - teraz to już sapał.
- Ale jak mam to rozumieć? - zapytałam cicho. Przecież jak mnie teraz wywali, wyląduję na ulicy.
- A tak, że już tu nie pracujesz! Możesz zabierać swoje rzeczy! - wstał i pokazał mi ręką drzwi. Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Oznaczało to dla mnie tylko jedno: brak mieszkania, bo nie będę miała skąd wziąć  na nie pieniądze i brak jedzenia, bo nie będę miała, za co go kupić.
- Ale jak to? Wywalasz mnie? Tak po prostu? Na zbity pysk? Przecież kurwa wiesz, że nie będę miała za co żyć! Gdzie pójdę co?! Raz mi się zdarzyło takie coś! Raz! I już nie mam pracy?! - również wstałam i podniosłam głos. Nie mogłam sobie pozwolić na utratę roboty.
Na twarzy Daniela pojawił się szeroki uśmiech.
- No wiesz... Zawsze możesz odkupić swoje winy.... - spojrzał na mnie znacząco, a ja zaczęłam się domyślać o co mu chodzi.
- To znaczy? - zapytałam naiwnie, chociaż i tak prawdopodobnie znałam odpowiedź.
- Jak bardzo chcesz tej pracy? - czyżby wiedział, jak bardzo nie mogę jej stracić?
- Jestem w stanie zrobić wszystko.
- Wszystko? - nonszalancko uniósł brwi. - W takim razie nie powinno być dla Ciebie problemem obciągnięcie mi. W końcu przeleciało Cię już chyba pół Los Angeles. - Warner zarechotał głaszcząc się po swoim spoconym policzku.
Chyba się przesłyszałam.
- Co kurwa? Jak śmiesz? Ty wstrętny, obleśny i tłusty chamie! Prędzej umrę niż w ogóle Cię dotknę Ty karykaturo faceta! - uniosłam się i skierowałam do drzwi.
- Nie zapominaj, że bez tej pracy nie będziesz miała za co żyć! Ja Ci tylko proponuję prosty i uczciwy układ! - krzyczał, ale już go nie słuchałam, bo szarpnęłam klamkę i jak najszybciej wyszłam z gabinetu. Zapewne już wszyscy pracownicy wiedzą, co się działo, bo ich wzrok mówił wszystko. Ale nie w dawałam się w żadne dyskusje, tylko od razu podeszłam do drzwi i wyszłam z klubu.
Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, rozpłakałam się. Nie wiedziałam, co mam teraz ze sobą zrobić. Mieszkanie zostanie mi wymówione, bo właścicielka i tak mnie nie lubi, a na dodatek nie będę miała forsy, żeby jej zapłacić. Nie mam żadnego wyższego wykształcenia, więc i pracy raczej mało do wyboru. Totalna masakra. Stałam tak nie wiem ile czasu i ryczałam, aż poczułam czyjeś silne ramiona oplatające moje ciało. Podniosłam do góry wzrok i ledwo co dostrzegłam przez łzy, że to Axl.
- Hej, Maleńka, co się stało? No nie płacz już! - przytulał mnie, aż się trochę nie uspokoiłam.
- Wła-śnie.. stra-straciłam pracę... - wydukałam i wzięłam głęboki wdech, żeby się trochę uspokoić. Pomogło. Teraz już mogłam spokojnie z nim porozmawiać.
- Ale jak to? Dlaczego? - zapytał odsuwając mnie na długość ramion i nieco się schylając, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Przez wczorajszą imprezę. Kurwa! Co prawda mogłam ją odzyskać, ale ten skurwiel chciał, żebym mu obciągnęła! - moja złość na byłego szefa wróciła.
- Że co kurwa chciał?! Zajebię gnoja! - moje wkurwienie było niczym w porównaniu z tym Axla. Złość aż z niego kipiała.  Nawet nie wiem kiedy, Rose po prostu wbiegł do klubu. Gdy tylko się zorientowałam pognałam za nim, jednak on i tak zdążył już uderzyć i zwyzywać Daniela. Bałam się, że coś mu zrobi poważniejszego, więc jak najszybciej go stamtąd wyciągnęłam. Stawiał duży opór, ale jakoś mi się udało i skończyło się na złamanym nosie i pękniętej wardze mojego byłego szefa. Miałam tylko nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy zaskarżanie o to wokalisty. Nie chcę, żeby miał przeze mnie kłopoty. Nie jestem tego warta.
- Przestań! Jesteś warta wszystkiego! I nigdy nie waż się myśleć inaczej! - zagrzmiał gdy mu o tym powiedziałam i delikatnie ucałował moje wargi. - A teraz chodź, zabieram Cię do nas. Tam coś wymyślimy. - objął mnie ramieniem, a ja pokiwałam głową nic nie mówiąc.

Po kilku minutach byliśmy już w HellHousie. Axl otworzył drzwi, a następnie mnie w nich przepuścił. Weszłam do środka i poczułam jak wokalista splata palce naszych dłoni i ciągnie mnie do salonu. W pokoju znajdowała się reszta zespołu, która wygłupiała się jedząc popcorn.
- Ej ciule! Spokój na chwilę! - ryknął Rudy, kiedy chłopaki zdawali się nie zauważać naszego przybycia. Kiedy go usłyszeli cztery pary oczu wlepiły się w nasze twarze.
- Słuchajcie jest sprawa... - zaczął - Diana straciła pracę... - kiedy to powiedział automatycznie spuściłam głowę w dół. Było mi wstyd przed zespołem.
- Co?! Jak to?! - wykrzyknął Slash wyraźnie zdumiony.
- To Wam opowiemy później.. chodzi o to, że teraz Di nie ma się gdzie podziać i pomyślałem, że mogłaby zamieszkać z nami. - powiedział Axl, a ja momentalnie podniosłam na niego oczy i otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Nie-e Axl... to nie jest dobry... - już chciałam zaprotestować, gdy przerwał mi Duff.
- Di przestań! To genialny pomysł! Przyda nam się w domu taka osoba jak Ty i nie musisz się bać, nie zgwałcimy Cię! No chyba, że będziesz chciała. - zaśmiał się i poruszył brwiami w górę i w dół.
- No widzisz! Zostajesz! - Rose odwrócił się w moją stronę i musnął moje usta.
- Ale ja nie będę miała pieniędzy.. Nie chcę być na Waszym utrzymaniu... - marudziłam.
- Daj już spokój! Zostajesz u Nas i bez dyskusji. A z pracą coś się jeszcze wymyśli. - mrugnął do mnie Izzy, co spowodowało lekkie wygięcie się kącików moich ust. Steven wydał z siebie jakiś dziwny okrzyk radości, który skomentowaliśmy parsknięciem śmiechem.
- Dziękuję! Naprawdę Wam dziękuję! - przytuliłam wszystkich, a Axla dodatkowo obdarzyłam soczystym buziakiem. Wyraźnie był z tego zadowolony.
- Jutro pojadę z Tobą po rzeczy. - wyszeptał obejmując mnie w pasie, a ja po prostu się w niego wtuliłam.

sobota, 13 kwietnia 2013

Sweet Caress - Rozdział 5

W końcu nadszedł piątek. Nawet nie wiem, czemu tak bardzo na niego czekałam i odliczałam uparcie dni. To, że sobie zaimprezowałam z Gunsami wcale nie oznaczało, że nagle staniemy się wielkimi przyjaciółmi, prawda? Tyle, że chociaż dobrze to wiedziałam, to i tak gdzieś w sobie miałam pragnienie, aby tak się stało. Polubiłam tych nieogarniętych rockmanów żyjących "amerykańskim snem". Może dlatego, że byli podobni do mnie? Też przyjechałam tutaj w pewnym sensie za marzeniami. Co prawda były to marzenia moich rodziców, nie moje, ale zawsze marzenia. A z czasem i tak odnalazłam tutaj prawdziwą siebie i swoje miejsce na ziemi. Więc w sumie powinnam być wdzięczna rodzicom za to wysłanie do LA i pozostawienie samej sobie. A skąd znam historie chłopaków? Kiedy jeszcze nie byliśmy aż tak pijani, opowiedzieli mi coś o sobie, a ja zrewanżowałam się tym samym.

Właśnie siedziałam u siebie w pokoju i szykowałam się do wyjścia, a towarzystwa dotrzymywała mi płyta Led Zeppelin IV. Zastanawiałam się, co mam na siebie założyć. W końcu wypadło na skórzane spodnie, czarne szpilki z ćwiekami i białą bokserkę. Na ramiona zarzuciłam ramoneskę i już po kilku minutach zakluczałam drzwi mieszkania. W sumie chyba powinnam kupić sobie coś większego i w lepszej okolicy, bo cóż, było mnie na to stać, w końcu jako manager klubu nie zarabiałam najgorzej. Problem jednak tkwi w tym, że ja nie chcę nic innego. Nie potrzebuję mieszkania z większym metrażem, bo i tak spędzam w nim góra kilka godzin dziennie i z reguły są to godziny przeznaczone na spanie. Całe dnie spędzam w Rainbow, a noce albo w klubie albo u jakiś kolesi, którzy zapraszają mnie do siebie.
Szłam właśnie ulicami Los Angeles, a do moich uszu dobiegał gwar i stukot obcasów. Doszłam do wniosku, że zamiast nowego lokum przydałby mi się samochód. Prawo jazdy mam, a i dostęp do wielu miejsc miałabym łatwiejszy. Stwierdziłam, że koniecznie muszę to przemyśleć, bo teraz nie miałam na to czasu, gdyż znajdowałam się już przed wejściem do klubu. Przed drzwiami kłębiły się jak co wieczór tłumy ludzi. Na szczęście, jako osoba tam pracująca nie miałam problemów z wejściem, a co najważniejsze nie czekałam w tych długich kolejkach.
Gdy tylko weszłam do środka, od razu skierowałam się do małego pomieszczenia, które robiło podczas koncertów za niewielką garderobę dla zespołów.
W środku panował gwar i poruszenie. Nie zdziwiło mnie to, bo w końcu Gunsi są jeszcze raczkującym zespołem i każde wystąpienie przed szerszą publicznością to dla nich wyzwanie i okazja do pokazania się. Oczywiste, że chcą wypaść jak najlepiej.
- Cześć chłopaki! - krzyknęłam, żeby przebić się przez ich głośne rozmowy.
- O cześć Di! - odkrzyknęli mi odwracając się w moją stronę, a następnie powrócili do swoich wcześniejszych zajęć.
- Pomóc Ci? - zapytałam podchodząc do Izzy'ego, który siłował się z prostownicą do włosów.
- Nie, dzięki, jakoś sobie chyba poradzę. - odmówił mi, po czym skrzywił się lekko mrucząc ciche "kurwa" pod nosem, kiedy kosmyk włosów zaplątał mu się w urządzeniu. Ale nie chciał mojej pomocy, więc się nie narzucałam.
- Ale mi byś w sumie mogła. - po chwili doszedł mnie głos z drugiego kąta pokoju należący do Axla. Spojrzałam w jego stronę. Siedział przed lustrem z grzebieniem w dłoni i nieporadnie tapirował sobie włosy.
- Daj to, bo za chwilę się włosów pozbawisz. - podeszłam do niego i wzięłam przedmiot z jego rąk, a następnie chwyciłam kosmyk długich, rudych włosów i zaczęłam tapirować od nasady.

Po godzinie wszyscy byli zwarci i gotowi. Życzyłam im jeszcze tylko powodzenia i poszłam do baru, gdzie usiadłam na wolnym krzesełku i zamówiłam drinka. Z tego miejsca miałam bardzo dobry widok na scenę, na której po krótkiej zapowiedzi pojawił się zespół Guns N' Roses. Energia od nich bijąca od razu porwała publiczność. Nie znałam wcześniej ich piosenek, bo nie miałam skąd, a szczerze mówiąc, ich przechwałki traktowałam raczej z przymrużeniem oka, ale muszę przyznać, że są totalnie zajebiści! Każdy z nich na scenie jest zupełnie inny, ale jednocześnie razem tworzą jedną, idealnie pasującą do siebie całość. Spodobało mi się to. Steven jest totalnie uroczym facetem i na dodatek jak wali w te bębny to tak śmiesznie podskakuje. Jak na niego patrzyłam od razu na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Za to Izzy jest wycofany i opanowany. Wie, co ma robić i to bezbłędnie wykonuje. Slash to urodzony Bóg gitary. Duff to z kolei taki słodki, trochę nieogarnięty chłopak. Ale fajnie gra. No i Axl. Zwierzę sceniczne. Doskonale wie, po co jest na scenie. I te ruchy wijącego się węża. Podniecało mnie, gdy podczas niektórych piosenek insynuował pewne rzeczy lub dotykał swojego ciała. Aż przygryzłam wargę, kiedy śpiewał "feel my serpentine", a on w tym samym czasie odszukał mnie wzrokiem i mrugnął do mnie. Piski damskiej części publiczności gwałtownie się wzmogły, ale ja i tak wiedziałam, że to było skierowane do mnie.

Po dobrej godzinie zespół zszedł ze sceny, a ja zamówiłam kolejnego drinka. Kątem oka zauważyłam, że mój szef, który przez cały koncert stał z boku sceny i bacznie przyglądał się chłopakom, idzie w moją stronę.
- No, no kochanie wyśmienicie się spisałaś. Oni są naprawdę dobrzy. - wyszeptał mi do ucha tym swoim obleśnym głosem. Czułam woń jego śmierdzącego wódką oddechu przy mojej twarzy i rękę na udzie. Szybko ją z siebie strzepnęłam krzywiąc się z obrzydzenia.
- Cieszę się. A teraz przepraszam, muszę do toalety. - skłamałam, żeby jak najszybciej wydostać się spod jego natręctwa. Ostatnimi czasy robił się coraz bardziej nie do zniesienia i chamsko się do mnie przystawiał. Żeby jeszcze było na co popatrzeć. A Daniel, mój szef, był niski i gruby. Masakra. Nie wiedziałam, gdzie przed nim uciec, więc podeszłam do stolika, przy którym zdążyli już rozgościć się Gunsi.
- No i jak Ci się podobało? - zapytał na wstępie Steven, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Widziałam już tutaj lepsze koncerty. - wysiliłam się na obojętny ton, siadając między Axlem, a Slashem. Uśmiech z twarzy Adlera momentalnie zszedł, a reszta chłopaków również wydawała się co najmniej zdziwiona moją opinią. Nie mogąc już dłużej się powstrzymywać wybuchnęłam gromkim śmiechem.
- Żartowałam! Ale mieliście miny! - wytłumaczyłam czochrając czuprynę Slasha, na co zareagował cichym "ej" i zaczął rękami "ogarniać" swoją szopę.
- Jak kurwa mogłaś? Myśleliśmy, że serio Ci się nie podobało. - powiedział Axl i pociągnął spory łyk z butelki Jacka Danielsa.
- No przepraszam noo. - przeprosiłam i pocałowałam Rudego w policzek, na co od razu się rozchmurzył.
- Ej Di, pijesz z nami co nie? To doniosę alkohol. - zauważył Duff i wstał, żeby podejść do baru.
- Czekaj, idę z Tobą! - zawołałam i podeszłam do niego, bo był już w połowie drogi i gdy usłyszał, że go wołam przystanął, żebym do niego dołączyła. Kiedy już to zrobiłam uśmiechnęliśmy się do siebie i podeszliśmy do lady.
- Co pijesz madame? - zapytał próbując być poważny, ale nie bardzo mu wyszło, bo prawie się roześmiał.
- Myślę, że skuszę się na jakże zacny napój Bogów, a mianowicie Jacka Danielsa. - podchwyciłam jego zabawę, ale po chwili wybuchnęliśmy śmiechem i zaczęliśmy gadać normalnie.
- Masz może ochotę? - wyciągnął do połowy z kieszeni jeansowej kurtki woreczek z białym proszkiem tak, żebym tylko ja mogła to zauważyć.
- Jeszcze pytasz. - prychnęłam i odebrałam swoje zamówienie ciągnąc blondyna w wolny kąt klubu.
- Czemu nie idziemy do chłopaków? - zadał pytanie, kiedy byliśmy już pod ścianą.
- Żeby było więcej dla nas. - zaśmiałam się i opierając o ścianę otworzyłam butelkę wypijając od razu 1/3 zawartości.
- No dobra, wydaję się logiczne. - Duff wzruszył ramionami i wyciągnął narkotyk z kieszeni. Otworzył go i wysypał połowę na moją dłoń między kciukiem, a palcem wskazującym, po czym zrobił to samo ze swoją dłonią. Ja postawiłam Jacka na podłogę obok mojej nogi i zatkałam prawą dziurkę od nosa, żeby odciąć dopływ powietrza, a następnie nachyliłam się i wciągnęłam kokainę. Powtórzyłam to z drugą dziurką i potarłam nos wierzchem dłoni. McKagan uczynił to samo i po chwili poczułam błogie uczucie szczęścia. Sięgnęłam po moją butelkę i tym razem opróżniłam ją do połowy. Nie szczycę się jakoś wybitnie słabą głową, ale tak duża ilość alkoholu wypita w krótkim czasie i do tego jeszcze wciągnięty narkotyk wystarczyły mi do tego, żebym już teraz była pijana. Przechodzący obok mnie facet lekko mnie trącił, co spowodowało, że straciłam koordynację ruchową i zatoczyłam się na blondasa. Na szczęście refleks miał dobry i złapał mnie w swoje silne ramiona.
- Wiesz, Duffy.... jesteś cho-cholernie przystojny - wybełkotałam i zaśmiałam się lekko.
- A Ty zupełnie pijana. - odsunął mnie od siebie na długość ramion.
- No i? Jebać to! Liczy się zabawa! - wykrzyknęłam i wzięłam łyka whiskey.
Duff tylko uroczo się zaśmiał i sięgnął ręką po butelkę wódki, którą niosła na tacy przechodząca właśnie obok nas kelnerka. Otworzył ją i od razy wypił połowę. Ucieszyło mnie to, czemu dałam wyraz poprzez pijacki chichot. Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy Duff przygwoździł mnie do ściany i wpił w moje usta. Zachłannie oddawałam pocałunki. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam tchu.
- Prze-przepraszam. To było głupie. - powiedział basista i odsunął się ode mnie.
- Potraktujmy to jako jednorazowy wyskok. - mrugnęłam do niego i wypiłam zawartość butelki do końca. Teraz już niebezpiecznie się chwiałam.
- No tu jesteście! Wszędzie Was szukamy! - usłyszeliśmy i po chwili przed nami wyłonił się Rose groźnie patrząc na McKagana.
- Axl! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję wtulając w jego ciało.
- Co jej? - zapytał wyraźnie zadowolony Rudzielec obejmując mnie szczelnie ramionami, zwracając do Duffa.
- Upiła się. Widocznie Mała ma słabszą głowę niż jej się wydawało. - zarechotał blondyn i spojrzał na dziewczynę, która od kilku minut uparcie się w niego wpatrywała. Kiedy zauważyła jego wzrok wbity w swoją osobę, bez słowa poszła w stronę toalet.
- Widzimy się później. - rzucił jeszcze tylko w naszą stronę i poszedł za dziewczyną.
Z racji tego, że nie za bardzo ogarniałam, Axl musiał mnie doprowadzić do stolika. Chłopaki, gdy mnie zobaczyli zaczęli się śmiać, ale sami nie wyglądali dużo lepiej, więc pokazałam im tylko fucka.
- No Skarbie, ale się najebałaś. - skomentował Rose, kiedy siedzieliśmy już na kanapie.
- Zamknij się i mnie pocałuj. - rozkazałam i na wykonanie prośby nie musiałam długo czekać. Wokalista wpił się w moje usta całując namiętnie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam na niego zamglonym wzrokiem i sięgnęłam po papierosa. Po kilku minutach wrócił Duff i chlanie zaczęło się na nowo, a mi nawet nie wiem kiedy, urwał się film.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Versatile Blogger Award!

Zupełnie nie wiem, o co w tym chodzi, ale zostałam nominowana przez Dirty Rose, Kagan, Hannah McKagan i Erin White, za co należą im się ogromne podziękowania, bo uważam, że nie zasłużyłam :) Także bardzo dziękuję <3



Oto zasady:

1. Nominowana osoba pokazuje nagrodę na swoim blogu.
2. Dziękuję za nominację.
3. Ujawnia 7 faktów o sobie.
4. Nominuje 7 blogów.
5. I na koniec informuje o nominacji blogi nominowane.


Punkt 1 i 2 zaliczony, więc zgrabnie przechodzimy do 3.


7 faktów o mnie:

1. Boję się pająków, clownów i Samary z "Ringu".
2. Gram na basie i gitarze klasycznej.
3. Od kilkunastu dni jestem pełnoletnia.
4. Mam wielkiego misia, który nosi imię Jeff. Po Isbellu.
5. Jeśli nie mam przy sobie książki albo muzyki, mogę przespać cały dzień.
6. Totalnie nie mam cierpliwości.
7. Marzy mi się praca dziennikarki, najlepiej muzycznej.

Moje nominacje:

1http://the-flames-burned-out.blogspot.com/
2. http://isjustalittlepatience.blogspot.com/
3. http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
4. http://przyszlosc-jest-niepewna.blogspot.com/
5. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
6. http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/
7. http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/